- Nasze doświadczenia z lat poprzednich pokazują, że po pierwszych komunikatach ubezpieczycieli o tym jak mobilizują siły, żeby obsłużyć napływające zgłoszenia, przychodzi etap wyliczania odszkodowań, w którym za każdym razem pojawiają się podobne problemy. Mam nadzieję, że tym razem będzie ich mniej, skoro ubezpieczyciele w ostatnim czasie tak dużo mówią o dbałości o swoją reputację – mówi Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w biurze Rzecznika Finansowego.
Przypomina, że większość ubezpieczycieli sama z siebie nie zasugeruje możliwych roszczeń, z którymi można się zgłosić. A do takich należą np. koszty prac i materiałów użytych do zabezpieczenia mienia przed dalszym zniszczeniem.
- Jeśli kupujemy np. folię czy inne materiały do zabezpieczenia zerwanego dachu lub płacimy komuś za taką usługę, weźmy rachunek lub fakturę. Będzie to podstawa do zwrotu takich kosztów przez ubezpieczyciela – mówi Krystyna Krawczyk.
Nie trzeba czekać na rzeczoznawcę
Dodaje też, że z naprawą nie trzeba czekać do czasu pojawienia się rzeczoznawcy przysłanego przez ubezpieczyciela. Wystarczy zrobić dokumentację zdjęciową i spisać co zostało zniszczone, żeby mieć podstawy do składania roszczeń do ubezpieczyciela.
- Im więcej tych zdjęć zrobimy i im dokładniej będą one pokazywały zniszczenia tym mniej potem podstaw do kwestionowania przez ubezpieczyciela rozmiarów szkody. Dobrze też zniszczone zdemontowane elementy zgromadzić w jednym miejscu, żeby umożliwić ich oględziny przedstawicielowi ubezpieczyciela – radzi Krystyna Krawczyk.