Największą bazą tej linii jest dzisiaj londyńskie lotnisko Stansted. A taka pomoc była już oferowana przez Brytyjczyków węgierskiemu Wizz Airowi, tyle że z niej nie skorzystał.
Zarząd Ryanaira wcześniej przeprowadził głęboką redukcję zatrudnienia, pracę straciło 3 tys. pilotów i pracowników pokładu oraz 250 zatrudnionych w administracji, w tym także w biurze Ryanaira we Wrocławiu. Mocno zostały także obniżone koszty, w tym osobowe. Zarobki tych, którzy w firmie pozostali zmniejszyły się o 20 proc., a zarządu o 50 proc. na 6 miesięcy. Jednocześnie przewoźnik zapowiedział powrót do operacji od początku lipca 2020 z 40 proc. siatki, czyli tysiącem rejsów dziennie. Teraz uzasadniając konieczność skorzystania z pomocy publicznej Ryanair tłumaczy, że była to konieczność w sytuacji, kiedy w tym roku finansowym będzie w stanie przewieźć jedynie połowę pasażerów z roku 2019. Przy tym nie może nawet liczyć na połowę zeszłorocznych wpływów, kiedy inni przewoźnicy chcą przekonać pasażerów do latania przede wszystkim niskimi cenami.