Odpowiedź brzmi: bo zachodnie linie nagle odkryły Larnakę. Cypryjskie lotnisko oddalone o niespełna godzinę lotu od Izraela stało się ważnym centrum przesiadkowym.
Stolica Cypru nie jest taka ważna
Linie lotnicze z Europy nadal przesuwają datę powrotu na lotnisko w Tel Awiwie w obawie o bezpieczeństwo swoich pasażerów i samolotów. Tymczasem Lufthansa, British Airways, Air France, LOT, Finnair i grecki Aegean otworzyły połączenia na Cypr. Wizz Air lata tam m.in. z Warszawy i Krakowa.
I to nie do stolicy — Nikozji, ale do Larnaki, która stała się jednym z najszybciej rozwijających się lotnisk w Europie.
Loty na Cypr są nadal reklamowane jako wycieczkowe, a sama Larnaka, jako kurort. Rzeczywiście jest tam dzisiaj nadal ponad 20 stopni Celsjusza. Ale to nie dlatego samoloty wylatujące z wyspy są pełne. Lufthansa lata tam 4 razy dziennie, LOT 4 razy w tygodniu. Tyle, że wszystkich biją na głowę linie izraelskie wykonujące po 14 rejsów dziennie pomiędzy Tel Awiwem a Larnaką.
Dla pasażerów lecących do i z Izraela lot z przesiadką w Larnace, a potem na którymś z dużych europejskich lotnisk, to podróż znacznie tańsza, niż bezpośrednio izraelskimi liniami, które wykorzystując swoje praktycznie monopolistyczne pozycje wywindowały ceny biletów.