Izrael twierdzi, że zawieszenie broni z Hezbollahem zostało naruszone. Na libańskim pograniczu Izrael ostrzelał trzy wioski, dwie osoby zostały ranne. Izraelska armia stwierdziła, że na terenie, z którego miał się wycofać Hezbollah, zaczęły pojawiać się "podejrzane osoby".
O godzinie 3 czasu polskiego 27 listopada w życie weszło zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem. Wcześniej prezydent USA Joe Biden poinformował, że obie strony zaakceptowały warunki porozumienia wynegocjowanego przez USA i Francję.
Zawarcie rozejmu pomiędzy Hezbollahem a Izraelem oraz rządem libańskim wydaje się być przesądzone, ale w sprawie Gazy nie widać w tym kierunku żadnego postępu.
Po tym jak Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania premiera Izraela Beniamina Netanjahu i byłego ministra obrony Izraela, Jo'awa Galanta, głos w tej sprawie zabrał najwyższy przywódca duchowy Iranu, Ali Chamenei.
Hezbollah dokonał w niedzielę zmasowanego ataku rakietowego na Izrael. Izraelska armia podaje, że w pobliżu Tel Awiwu rakiety zniszczyły budynki mieszkalne.
Izrael zbombardował dzielnicę Ras al-Nabaa w centrum Bejrutu. Przed atakiem na profilu rzecznika izraelskiej armii w serwisie X nie pojawił się komunikat z nakazem ewakuacji dla mieszkańców tej gęsto zaludnionej dzielnicy - informuje Reuters.
Wysadzenie tysięcy pagerów Hezbollahu czy zabicie arcywroga w samym sercu Teheranu – w ostatnim czasie izraelskie służby udowodniły swoją skuteczność. Tyle że takie zabójstwa zaspokajają potrzebę zemsty, ale strategicznej sytuacji Izraela nie poprawiają.
Rankiem siły powietrzne Izraela strąciły dwie rakiety wystrzelone z Libanu, które były powodem alarmu powietrznego, który rozległ się w Tel Awiwie w czasie, gdy w mieście tym przebywa sekretarz stanu USA, Antony Blinken.