Wydawać by się mogło, że ostatnio rządzący od ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko wykorzystał już wszystkie możliwe argumenty, by przekonać Rosję. Odwoływał się do wspólnej przeszłości radzieckiej i do wspólnego zwycięstwa w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Sugerował, że Białorusini również przyłożyli się do odnalezienia wydobywanej obecnie na terenie Rosji ropy naftowej.
Stwierdził nawet, że rosyjski gaz musi być jeszcze tańszy dla Białorusi, ponieważ Białorusini najbardziej ucierpieli w wyniku katastrofy elektrowni w Czarnobylu i do dziś nie mogą wykorzystywać „zabrudzonego drzewa" do opalania swoich domów.