„To było i trochę śmiesznie, i trochę strasznie – widzieć wnętrzności Stalina pływające w miednicach z wodą" – wspominał kremlowski lekarz Aleksander Miasnikow.
Miasnikow wraz z innymi lekarzami czuwał przy umierającym wodzu. Rękopis jego wspomnień skonfiskowało KGB w 1965 roku. Niedawno odzyskał je wnuk, w czwartek fragment opublikowała gazeta „Moskowskij Komsomolec". Stalin doznał wylewu krwi do mózgu i kilka dni leżał nieprzytomny. Miasnikow pisze, jak w pewnym momencie jeden z członków trwającego nieustannie konsylium zauważył u pacjenta objawy charakterystyczne dla stanu po zawale serca. Oznaczałoby to, że lekarze zawału nie dostrzegli.
Na daczę w Kuncewie sprowadzono elektrokardiograf i diagnoza została potwierdzona. A odbywało się to wszystko w samym apogeum „sprawy kremlowskich lekarzy" – na Łubiance siedział kwiat sowieckiej medycyny oskarżony o mordowanie przywódców państwa, między innymi poprzez celowe dopuszczenie do zawału serca u Andrieja Żdanowa.
Zgromadzeni u łoża Stalina doktorzy przerazili się, że podzielą los uwięzionych kolegów. Postanowili więc ukryć fakt zawału u nieprzytomnego wodza. Nie miało to jednak istotnego wpływu na przebieg zdarzeń, Józef Wissarionowicz i tak by umarł.
„Człowiek numer dwa po Stalinie" Grigorij Malenkow dał jednak lekarzom do zrozumienia, że oczekuje maksymalnego przedłużenia agonii, by sowieccy przywódcy zdążyli przygotować nowe kierownictwo do objęcia władzy, a społeczeństwo – do informacji o odejściu wodza.