Mieszkańcy Dżuby, nowej stolicy Republiki Południowego Sudanu, wyszli na ulice, by świętować już kilka godzin przed rozpoczęciem uroczystości. Ma na nie przybyć ponad 3,5 tys. zagranicznych gości, w tym sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Niepodległość proklamowana jest sześć lat po podpisaniu traktatów pokojowych w Addis Abebie. Zakończyły one trwającą 22 lata wojnę domową, która pochłonęła ponad dwa miliony ofiar.
W styczniu tego roku prawie 99 proc. mieszkańców chrześcijańskiego Południa opowiedziało się w referendum za secesją od muzułmańskiej Północy. Prezydent Sudanu Omar el Baszir obiecał wtedy, że będzie pierwszym, który uzna niepodległość nowego państwa.
I dotrzymał słowa. Chartum w piątek oficjalnie uznał istnienie Republiki Południowego Sudanu. Przed rządem w Dżubie stoi szereg wyzwań. Nowe niepodległe państwo będzie bowiem należało do najbiedniejszych i najmniej rozwiniętych na świecie. W kraju o powierzchni ponad 640 tys. km kw. jest niespełna 100 km asfaltowych dróg. Co 10. dziecko umiera przed pierwszym rokiem życia, a prawie połowa 8 mln mieszkańców nie ma dostępu do wody pitnej.
Nierozwiązany pozostaje także konflikt o bogaty w ropę region Abyei na granicy między Północą a Południem, zarządzany wspólnie przez Chartum i Dżubę. W maju o Abyei wybuchły ostre walki, w których zginęło ok. 2400 osób. Granica między oboma państwami pozostaje płynna. Narody Zjednoczone wysłały do regionu ponad 4 tys. błękitnych hełmów, by załagodzić atmosferę przed proklamowaniem niepodległości. Większość pól wydobywczych znalazła się na terytorium Południa. Chartum obawia się z tego tytułu miliardowych strat, choć ropa i tak musi płynąć przez rurociągi położone w Sudanie, by dotrzeć do odbiorców.
W piątek Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję powołującą kolejną misję w Sudanie (UNMISS) – 7 tys. żołnierzy i 900 cywilów, którzy mają wspomóc odbudowę kraju. Południowy Sudan to 54 afrykański kraj członkowski ONZ.