Z raportu sekretarza Ban Ki Muna jednoznacznie wynika, że zarówno syryjska armia, służby bezpieczeństwa, jak i prorządowe milicje szabiha dopuszczają się ciężkich zbrodni przeciwko nieletnim. Nierzadko byli oni bici, torturowani i wykorzystywani seksualnie. W starciach z powstańcami zdarzało się, że wojsko używało dzieci jako żywych tarcz. Ofiarami prześladowań w niektórych przypadkach padali nawet dziesięciolatkowie.
Raport ONZ wspomina o 52 rządach albo grupach zbrojnych prześladujących dzieci i niepełnoletnią młodzież w wielu regionach na świecie, jednak na tym tle sytuacja w Syrii wygląda na jedną z najgorszych. Radhika Coomaraswamy, specjalna reprezentantka ONZ ds. dzieci w konfliktach zbrojnych, powiedziała w rozmowie z dziennikarzem BBC, że sytuacja w Syrii jest „szokująca". Dzieci stają się często przypadkowymi ofiarami wojen w różnych regionach świata, jednak „torturowanie zatrzymanych dzieci (w Syrii – red.) jest zupełnie wyjątkowym zjawiskiem, z którym nie spotykamy się w innych miejscach".
W raporcie przytoczono przykład wsi Ajn l'Aruz w prowincji Idib, gdzie w marcu syryjscy żołnierze atakujący powstańców pędzili przed sobą kilkadziesiąt dzieci w wieku od ośmiu do 13 lat porwanych uprzednio z okolicznych domów. Niektóre przywiązywano do pojazdów wiozących żołnierzy. Uciekinierzy z armii Baszara Asada opowiadali o katowaniu 14- i 15-letnich chłopców. Zawiązywano im oczy i bito kablami, niektórych przypalano papierosami i rażono prądem. Jeden ze świadków opowiedział o przypadku 15-letniego chłopca, który nie przeżył ciężkiego pobicia przez żołnierzy.
Krytyki nie uniknęła też walcząca z siłami rządowymi Wolna Armia Syryjska, która dopuszcza, by młodociani trafiali na pierwszą linię starć, najczęściej pełniąc funkcje pomocnicze (np. medyczne).