„Nie chcemy gejstremizmu", „Francois, nie chcemy twojego prawa" – takie oraz podobne hasła przypomniały w niedzielę prezydentowi Francji oraz jego Partii Socjalistycznej, że przeciwnicy małżeństw homo nie akceptują uchwalonej już ustawy legalizującej małżeństwa jednopłciowe oraz przyznające im prawo adopcji.
Na ulicach Paryża pojawiło się co najmniej kilkaset tysięcy demonstrantów, dla których walka z programem społecznej liberalizacji nowych władz nie jest bynajmniej zakończona.
Zdaniem organizatorów uczestników protestów było nawet ponad milion. Ale nie liczby są ważne, lecz fakt, iż najbardziej zdesperowana część społeczeństwa zamierza dalej walczyć. Doszło do kilku incydentów i starć z policją.
Nie ulega wątpliwości, że sprawa małżeństw homo podzieliła Francuzów jak żadna inna w ostatnim czasie. – Nie można nic zarzucić policji – bronił użycia gazów łzawiących i pałek przez policję szef francuskiego MSW Manuel Valls. Przy tym takich akcji dawno już we Francji nie widziano.
Ojczyzna Woltera
Nie ma ostatnio poważnych strajków ani też demonstracji przeciwko polityce ekonomicznej nowego rządu. I to mimo rosnącego bezrobocia i coraz bardziej uciążliwego dla wielu Francuzów poczucia braku perspektyw na przyszłość. Przy tym rosną podatki nie tylko dla milionerów i nawet to nie skłania Francuzów do wyjścia na ulice.