W kampanii wyborczej w 2016 r. Donald Trump straszył islamskimi terrorystami i nielegalnymi imigrantami, o których mówił „bandyci" i „gwałciciele". Zapraszał na spotkania wyborcze ofiary przestępstw, by opowiadały o swoich nieszczęściach. Retoryka strachu miała mu pomóc w zbudowaniu wizerunku silnego przywódcy, a to z kolei zagwarantować zwycięstwo. Taktykę tę chce zastosować ponownie.
Jego wystąpienia, wpisy na Twitterze oraz reklamy wyborcze obfitują w odniesienia do przestępczości Afroamerykanów, zniszczonych w trakcie zamieszek budynków i protestów przeciwko policji, by wywołać poczucie zagrożenia. – Ci ludzie znają tylko jedno – siłę – mówił o protestujących w Oregonie i Wisconsin.