Na 12 dni przed wyborami prezydenckimi w USA, w Nashville, w stanie Tennessee, Trump musiał bronić tego, w jaki sposób jego administracja zareagowała na epidemię, w wyniku której zmarło już 223 tysiące mieszkańców kraju. USA są najciężej dotkniętym przez pandemię koronawirusa SARS-CoV-2 krajem świata.
- Ten, kto jest odpowiedzialny za tak wiele zgonów, nie powinien pozostać prezydentem USA - mówił Biden nawiązując do liczby ofiar epidemii w USA.
Tymczasem Trump przekonywał, że najgorsze Amerykanie mają już za sobą. Prezydent USA przekonywał, że Stany Zjednoczone "wychodzą na prostą", a koronawirus "odchodzi".
Trump bronił się też - wobec zarzutów o to, że unika brania na siebie odpowiedzialności za skutki epidemii w USA - przekonując, iż "to nie jego wina, że to (koronawirus) tu (do USA) dotarło".
- To wina Chin - przekonywał.