Utworzenie i utrzymanie przez 20 miesięcy portalu, który wymyślił Parlament Europejski, miało pochłonąć 5 mln euro z unijnego budżetu. Projekt pilotażowy ruszył w czerwcu, oficjalna inauguracja miała nastąpić w październiku. Wszystko jednak odwołano.
– Kilka tygodni temu dostaliśmy list od sekretarza generalnego Parlamentu Europejskiego (najwyższe stanowisko administracyjne w PE – red.), w którym napisał, że mamy to zakończyć. Parlament nie jest już zainteresowany tym projektem – mówi „Rz” Joseph Hennon, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej odpowiedzialny za komunikację społeczną.
To właśnie KE miała na zlecenie Parlamentu w szczegółach opracować projekt. Luźna propozycja polityczna została zgłoszona jako poprawka poselska do unijnego budżetu jeszcze w 2006 roku. PE przegłosował przeznaczenie na ten cel 5 mln euro, a Komisja miała zaproponować, jak je wydać.
– Ogłosiliśmy przetarg, potem zwycięskie firmy prowadziły konsultacje z Parlamentem Europejskim i z parlamentami krajowymi – mówi Hennon. – Ostatecznie jednak PE wszystko odwołał.
Co ciekawe, w europarlamencie trudno znaleźć autorów pomysłu. W biurze prasowym nikt nie zgadza się na oficjalną rozmowę. Nieoficjalnie nasi rozmówcy wskazują, że faza pilotażowa pokazała, że projekt nie jest dobrze przygotowany. Został pomyślany jako forum wymiany poglądów i ożywionej dyskusji między członkami Parlamentu Europejskiego i parlamentów krajowych oraz regionalnych. Okazało się jednak, że parlamenty narodowe nie są tym zainteresowane, a Parlament Europejski nie był konsultowany odnośnie szczegółowej zawartości portalu. – Zrobiliśmy taki projekt, o jaki nas poproszono – broni się Hennon.