Sudah ma 47 lat. Pochodzi z Iraku. Trzy lata temu jej mąż zginął od kul, a jej życie zamieniło się w piekło. – Wraz z dziećmi zostałam wyrzucona na ulicę. Moje dzieci z płaczem szły głodne spać – mówiła rozgoryczona. Jej historię opisała jedna z organizacji humanitarnych, która wspiera kobiety w walce o uzyskanie pomocy społecznej od rządu w Bagdadzie. Irakijek, które przeszły podobną gehennę, jest o wiele więcej.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (ICRC) alarmuje, że kobiet, które same muszą utrzymywać rodziny, jest około miliona. Większość z nich żyje w nędzy. – Z trudnością zdobywają pieniądze na podstawowe opłaty – mówiła podczas konferencji w Bagdadzie szefowa tamtejszego ICRC Magne Barth. Według danych organizacji, blisko 17 proc. tych kobiet wydaje więcej, niż jest w stanie zarobić. Wyprzedają ostatnie wartościowe przedmioty, a jednocześnie ograniczają wydatki na najważniejsze rzeczy, jak edukacja dzieci czy opieka zdrowotna. Sytuację komplikuje patriarchalna struktura irackiego społeczeństwa. Od pokoleń bowiem to mężczyźni utrzymywali domy.
– Kobietom trudno jest się odnaleźć w sytuacji, w której nagle role się odwróciły – mówi „Rz" Detta Regan, działaczka międzynarodowej organizacji „Follow the Women". Jej zdaniem rząd powinien zagwarantować kobietom warunki, w których mogłyby jednocześnie pracować i utrzymać rodzinę. – Podczas mojej podróży z UNICEF do Syrii dużo mówiło się o Irakijkach, żyjących w obozach dla uchodźców. Wiele z nich ma dobre wykształcenie. Mimo to nie mogły znaleźć pracy. Wiele skończyło jako prostytutki – opowiada Regan.
Dobrobyt zabrany do grobu
W wielu kręgach kulturowych wdowa należy do najniższej grupy społecznej. Kiedy zabraknie męża, często nie może już liczyć na pomoc ojca czy braci, którzy opiekowali się nią przed ślubem. Jest zdana sama na siebie. Z łatwością może paść ofiarą prześladowań czy wykorzystywania seksualnego. Sierra Leone, Somalia, Timor Wschodni, Afganistan, Kambodża, Bośnia, Kosowo – lista krajów, gdzie wojenne wdowy walczą o przetrwanie, jest długa.
Podczas ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku zginęło milion ludzi. W kraju jest dziesięć razy więcej kobiet, które owdowiały w wyniku rzezi, niż mężczyzn, którzy stracili żony. Oprawcy przez 100 dni masakr zgwałcili od 250 do nawet 500 tys. kobiet. Aż dwie trzecie z nich zarażono w ten sposób HIV. Nie lepiej sytuacja przedstawia się na Sri Lance. Trwająca przez blisko trzy dekady wojna odebrała mężów 80 tysiącom kobiet. Połowa z nich pozostała bez dachu nad głową.