David Cameron broni decyzji o użyciu weta na szczycie UE.
– Moim zadaniem jest walczyć o brytyjskie interesy – tłumaczył przywódca torysów. Część brytyjskich mediów ostrzega, że Wielka Brytania znalazła się w izolacji. Ale eurosceptycy i finansiści z londyńskiego City triumfują. – Wielka Brytania jest tak odizolowana jak pasażer, który nie chciał wsiąść na wypływającego w rejs Titanica – powiedział radiu BBC Terry Smith, szef firmy brokerskiej Tullet Prebon.
Głównym celem brytyjskich władz było zdobycie gwarancji, że zgoda na pogłębienie integracji finansowej nie zaszkodzi brytyjskiej gospodarce. Londyn chciał, by porozumienie zawarto w gronie 27 państw, aby nie doszło do podziału w UE. Nie uzyskał ani jednego, ani drugiego.
– Niedobrze się stało. Wielka Brytania mogła do tej pory korzystać z zasady jednomyślności, na przykład blokując szkodliwy dla niej podatek od transakcji finansowych. Teraz będzie go można wprowadzić bez nas – mówi „Rz" były eurodeputowany Partii Konserwatywnej Robert Moreland.
Część dyplomatów uważa, że Cameron przeszarżował. Brytyjskie władze demonstrują bowiem zazwyczaj eurosceptycyzm jedynie na potrzeby własnej opinii publicznej. Po raz ostatni weta użył premier John Major podczas negocjacji w sprawie traktatu z Maastricht w 1992 r., kiedy nie zgodził się na zapis, że UE ma być federacją. Do historii przeszła też Margaret Thatcher, która stukając torebką w stół, domagała się zwrotu brytyjskiej składki wpłacanej do budżetu.