W środowisku opozycji, która ogłosiła bieżący rok Rokiem Kalinowskiego, ten przywódca powstania jest postrzegany jako jeden z najwybitniejszych białoruskich patriotów. Do jego największych zasług, postrzeganych także jako przejaw samoidentyfikacji narodowościowej, zalicza się to, że zwracał się do ludności zamieszkującej teren współczesnej Białorusi w języku tejże ludności, czyli białoruskim. Wydawał pierwszy w białoruskiej historii, pisany łacinką w języku białoruskim, periodyk „Mużyckaja Prauda" („Chłopska Prawda"), a gdy został skazany na śmierć przez powieszenie, pisał do Białorusinów po białorusku wezwania, znane jako „Listy spod szubienicy".
Rola Kalinowskiego jako bohatera narodowego i prekursora idei białoruskiej państwowości jest podważana przez środowisko białoruskich historyków, identyfikujących się z koncepcją zachodniorusizmu, opracowaną jeszcze w XIX stuleciu w imperium rosyjskim jako antidotum na szerzone przez powstańców tezy o harmonijnym współistnieniu narodów byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego w jednym państwie z narodem polskim.
Z punktu widzenia wyznawców zachodniorusizmu Białorusini są tylko częścią narodu rosyjskiego, który składa się z Wielkorusów, Małorusów (określenie Ukraińców) i Biełorusów. To, że dwie gałęzie trójjedynego narodu poczuły się odrębnymi narodami, jest według nich skutkiem wpływów polskiego mesjanizmu – cechy obecnej także w polityce wschodniej współczesnej Polski.
– Świadomie nie rozmawiam po białorusku, chociaż uczyłem się w białoruskiej szkole, gdyż niektórzy wykorzystują język białoruski, żeby przeciwstawiać go rosyjskiemu. W ten sposób pod przykrywką języka białoruskiego podsuwają nam obcą mentalność – takimi przemyśleniami dzielił się niedawno podczas spotkania ze studentami na uniwersytecie w Grodnie profesor Lew Krysztapowicz, jeden z najbardziej znanych białoruskich propagatorów idei zachodniorusizmu, będący także wicedyrektorem głównej placówki doradczej Łukaszenki – Centrum Informacyjno-Analitycznego przy Administracji Prezydenta.
Idee zachodniorusizmu, jako właściwej dla Białorusi idei narodowej, są szeroko reprezentowane w największych rządowych mediach białoruskich. Wadim Gigin, redaktor naczelny analitycznego periodyku administracji Łukaszenki „Biełaruskaja Dumka", w blogu na portalu państwowej agencji informacyjnej BiełTA zapytał: „Czy warto obchodzić rocznicę wydarzeń sprzed półtora stulecia?". „Oczywiście, warto!" – odpowiedział. Wytłumaczył jednak, że w powstaniu Białorusini opowiedzieli się nie po stronie Kalinowskiego, lecz masowo pomagali władzom carskim tłumić powstanie.
„W ten sposób Białorusini uniknęli ogromnego niebezpieczeństwa – ostatecznej polonizacji, zniknięcia jako narodu" – przekonuje publicysta, uznając mianowicie klęskę powstania i wkład w jego stłumienie ludności białoruskiej za powód do dumy.