Po barbarzyńskich rozprawach z jazydami i chrześcijanami światem wstrząsnęła przerażająca dokumentacja morderstwa dokonanego z zimną krwią przez islamistów z ISIS na amerykańskim fotoreporterze, Jamesie Wrighcie Foleyu. Najpierw zmuszono go do poniżającego odczytania swojego rzekomego „listu" pełnego antyamerykańskich i antyzachodnich wątków, po czym został ścięty. Jak twierdzi ISIS - w zemście za amerykańskie bombardowania pozycji islamistów w północnym Iraku.
Nagranie egzekucji zabójcy umieścili na YouTube pod tytułem „wiadomość dla Ameryki". Szczególnego znaczenia temu morderstwu nadaje zaś fakt, że kat Foleya mówi po angielsku z brytyjskim akcentem, co dowodzi że jest typowym produktem prania mózgów prowadzonego wśród europejskich imigrantów przez fundamentalistycznych duchownych muzułmańskich.
Na „wiadomość" od dżihadystów zareagowali natychmiast przywódcy największych państw Zachodu. Prezydent Francji Francois Hollande, uznał że obecna sytuacja stanowi największe zagrożenie terrorystyczne od czasu zamachów na World Trade Center. Przerywając rozpoczęte zaledwie dzień wcześniej wakacje w Kornwalii do biura na Downing Street powrócił premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Spotkał się ze swoimi najbliższymi współpracownikami „aby przedyskutować możliwe formy reakcji na wydarzenia w Iraku".
Najbardziej oczekiwane było jednak wystąpienie Baracka Obamy. Ofiara mordu to Amerykanin, posłanie dżihadystów skierowane jest „do Ameryki" i to amerykańskie siły powietrzne atakują ISIS w Iraku. Zgodnie z oczekiwaniami prezydent USA oddał hołd Foleyowi, potępił mord i wezwał do zwalczania islamistów. "Dla grup takich jak Państwo Islamskie nie ma miejsca w XXI wieku" - powiedział i wezwał państwa Bliskiego Wschodu do walki z wielkim zagrożeniem jakie stanowią ekstremiści i terroryści.
Mimo okazywanego oburzenia i determinacji realne możliwości działania Zachodu w irackim labiryncie polityczno-etniczno-religijnym są ograniczone. Wielka Brytania ustami Camerona zapowiedziała przecież, że nie zamierza się czynnie angażować w wojnę. Francuzi z definicji nie uważają Iraku za sferę swojego zainteresowania, zresztą sa zajęci wznowiona niedawno interwencją w subsaharyjskiej Afryce.