Rzecz działa się w Japonii. W prefekturze Wakayama jedna ze stacji kolejowych miasta Kinokawa zmagała się z problemami finansowymi. Przed dziesięcioma laty los Kishi był bardzo niepewny, zwalniano pracowników, liczono się nawet z bankructwem. Dziennie niewielka linia kolejowa o długości 14,5 km przewoziła zaledwie 5 tys. pasażerów. Roczne straty wynosiły 4 mln dolarów.
Wtedy pojawiła się Tama. Niewielki, trójkolorowy kotek, którego ubarwienie określa się fachowo jako maść calico. Przygarnięto go na stacji i gdy zaczęli interesować się nim turyści, Tama awansowała na honorowego szefa Kishi. W pierwszym roku ruch zwiększył się o 10 proc. do ponad 2 mln pasażerów. W efekcie cała społeczność zaczęła zyskiwać na obecności niezwykłego kotka, którego obejrzeć chciały tłumu z całego kraju. Analitycy szacują, że ze względu na nietypowego kierownika stacji gospodarka regionu urosła o 9 mln dolarów.