Niemcy: Politycy liczą na media

Polityczna poprawność mediów w sprawie uchodźców rodzi podejrzenia, że nie są niezależne.

Aktualizacja: 28.01.2016 21:32 Publikacja: 27.01.2016 17:45

Lutz Bachmann (drugi z lewej), założyciel Pegidy w koszulce z napisem „Lügenpresse” (kłamliwa prasa)

Lutz Bachmann (drugi z lewej), założyciel Pegidy w koszulce z napisem „Lügenpresse” (kłamliwa prasa)

Foto: AFP

– Nie mam najmniejszego zamiaru uczestniczyć w żadnej telewizyjnej debacie wyborczej wspólnie z przedstawicielem AfD – ogłosiła niedawno Malu Dreyer (SPD),  premier Nadrenii-Palatynatu.

W landzie tym podobnie jak w sąsiedniej Badenii Wirtembergii i Saksonii Anhalt odbędą się w marcu wybory do lokalnych parlamentów. Będzie to pierwszy wielki sprawdzian preferencji wyborczych w warunkach kryzysu wywołanego napływem uchodźców. Najważniejsze pytanie sprowadza się do tego, jak wielki sukces odniesie AfD, czyli Alternatywa dla Niemiec.

Dla jednych jest partią na wskroś rasistowską, dla innych ksenofobiczną. Z całą pewnością jest obecnie trzecią siłą na niemieckiej scenie politycznej. Podobne ultimatum co premier Dreyer przedstawił szef rządu Badenii Wirtembergii. Wsparł ich szef SPD Sigmar Gabriel.

Odmowa debaty jest wynikiem nie tylko zastosowania swoistego imperatywu moralnego, że z rasistami się po prostu nie rozmawia, ale i przekonania, że telewizyjną debatę na temat uchodźców można jedynie przegrać. Chyba że walczy się zdecydowanie o zamknięcie granic, deportacje imigrantów czy ograniczenie prawa azylu.  A to jest temat AfD.

Publiczna telewizja SWR (działająca w ramach pierwszego programu publicznej telewizji ARD), która organizowała debatę w Nadrenii-Palatynacie, uległa  początkowo presji polityków i zapowiedziała, że zrezygnuje z zaproszenia przedstawiciela AfD. Na to nie zgodziła się lokalna przywódczyni CDU, oskarżając polityków SPD o próbę wywierania nacisku na telewizję publiczną.

Kartel milczenia

Spór ożywił dyskusję na temat sposobu relacjonowania przez niemieckie media publiczne incydentów związanych z tematyką uchodźców. Zwłaszcza że nie ucichła krytyka relacji, a raczej ich braku przez kilka dni, z wydarzeń w sylwestrową noc w Kolonii.

Pegida, czyli Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu, oraz AfD dawno już wypisały na sztandarach „Lügenpresse", czyli: kłamliwa prasa.

Były szef niemieckiego MSW Hans-Peter Friedrich (CSU) mówił już wiele miesięcy temu o jednostronnej narracji mediów publicznych w sprawie uchodźców, a po Kolonii sięgnął po określenie w rodzaju „kartel milczenia". – W relacjach telewizyjnych na temat uchodźców widzimy kobiety i dzieci, choć wiemy, że stanowią one niewielką mniejszość w stosunku do młodych samotnych mężczyzn. Politycy zaś nie krytykują mediów, bo się boją, że będą przez nie źle traktowani, ale ja przekroczyłem już to stadium obaw – powiedział „Rz" Friedrich. Pełniący obecnie funkcję  wiceprzewodniczącego frakcji CDU/CSU w Bundestagu był w środę w Warszawie i uczestniczył w spotkaniu zorganizowanym przed przedstawicielstwo Fundacji Konrada Adenauera. W jego przekonaniu „istnieje uzasadnione podejrzenie, iż media publiczne nie wypełniają zadowalająco swych zadań".

A mają do dyspozycji 8,5 mld euro rocznie z abonamentu rygorystycznie egzekwowanego. Do tego dochodzą miliardy z reklam. Dla porównania, telewizja publiczna w Polsce dysponuje w przeliczeniu niespełna 180 mln euro. Media te są traktowane przez obywateli w sposób uprzywilejowany.

Kto wytycza kierunek

Większość obywateli RFN ma zaufanie do wszystkich mediów, ale 53 proc. jest zdania, że media nie przedstawiają rzeczywistego obrazu uchodźców, na przykład prawdziwego ich wykształcenia.

Sporo kontrowersji wywołuje rekomendacja, aby nie informować o pochodzeniu etnicznym kryminalistów, gdyż może to prowadzić do powstania czy utrwalenia negatywnych stereotypów. Na tej podstawie nie informowano o pochodzeniu sprawców gwałtu dwu dziewczyn przez czterech uchodźców w czasie nocy sylwestrowej na południu kraju. – Nie ma mowy o żadnej kontroli mediów. Są niezależne – udowadnia „Rz" Ruprecht Polenz, szef Rady ZDF, organu nadzorującego drugi program publicznej telewizji. – Nie znam żadnego przypadku wpływu czynników politycznych na rodzaj przekazu w mediach – zapewnia „Rz" Joachim Huber zajmujący się mediami w berlińskim dzienniku „Der Tagesspiegel".

– Nie można także twierdzić, że przekaz mediów publicznych jest zdeterminowany ideologicznie – mówi nam jeden z berlińskich dziennikarzy radiowych, pragnący zachować anonimowość. Zwraca jednak uwagę na zjawisko „stadnego" podążania za określonym rodzajem narracji.

W sprawie uchodźców przykładem może być komentarz Anji Reschke z ARD w sierpniu ubiegłego roku, w którym potępiała rasizm i ksenofobię i wezwała do „powstania prawych sił". Za dwuminutowy komentarz otrzymała prestiżową nagrodę dziennikarską Dziennikarz Roku w roku ubiegłym i jest nominowana do kolejnej, nie mniej ważnej.

Kilkanaście dni temu Klaus Kleber, prowadzący najważniejszy program informacyjny ZDF, przeprosił publicznie, że porównał krytyków polityki rządu wobec uchodźców do nacjonalistów i ksenofobów. —wsp. j.h.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1160
Świat
Indie – Pakistan: Przygotowania do wojny o wodę
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1157
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1156
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1155