Już dwie trzecie mieszkańców Australii (64 proc.) jest zdania, że małżeństwa homoseksualne powinny zostać zalegalizowane. Poparcie dla planów poprzedniego rządu stale rośnie. Od jesieni ubiegłego roku o pięć punktów procentowych. Ostateczna decyzja ma zapaść w wyniku referendum w tej sprawie planowanego w tym roku. Rząd obliczył już, że kosztować będzie ponad 150 mln dol australijskich. W tym momencie do gry wkroczył Pricewaterhouse Coopers (PwC).
Z badań agencji wynika, że rząd się myli i całkowity koszt referendum może przekroczyć pół miliarda dolarów. W jaki sposób agencja doszła do takich wniosków? Otóż do przewidywanych przez rząd wydatków w postaci 158 mln dodała 281 mln z tytułu „utraconych korzyści gospodarczych” wynikający z tego, że zamiast do pracy obywatele udadzą się do lokali referendalnych. To suma ogromna jeżeli wziąć pod uwagę, że referendum musi zostać zaplanowane na sobotę.
To nie wszystko. Agencja wyliczyła na 20 mln dol. koszty, jakie ponieść będzie musiało społeczeństwo w związku z obciążeniami psychicznymi środowiska ponad miliona gejów i lesbijek w sytuacji, gdy decydują się jego losy. Dokładnej analizy tego punktu po stronie kosztów jednak brak. Uwzględniając szereg innych pozycji po stronie kosztów PwC ocenia całość referendalnych wydatków na 525 mln dol.
Nie ulega wątpliwości, że tak wysokie koszty mogą zachęcić niektórych obywateli do zmiany zdania w sprawie potrzeby organizacji referendum. Tym bardziej, że nowy szef rządu Malcolm Turnbull zgłasza pewne obiekcje co do planów poprzedniego premiera i swego partyjnego kolegi Tony'ego Abotta. Takie zarzuty pojawiają się w australijskich mediach.
W gruncie rzeczy jednak raport PwC wywołał ogromną konsternację. Konserwatywny „The Australian” atakuje PwC za wyssane z palca - zdaniem gazety - dane dotyczące kosztów stresu psychicznego gejów i lesbijek. Dziennik ma jednak poważny problem z polityczną oceną raportu. Rzecz w tym, że PwC jest uznanym w Australii pracodawcą właśnie dla osób homoseksualnych i przoduje w rankingach na ten temat.