– Jakoś tak specjalnie to się nie szykujemy, jak to zwykle się robi – tłumaczy dziennikarzom jeden z mieszkańców Krasnodaru na południu Rosji.
Dwadzieścia lat temu prezydent Władimir Putin kazał ustanowić nowe święto – 4 listopada ogłoszono Dniem Jedności Narodowej. Datę wybrano dla upamiętnienia rocznicy kapitulacji w 1612 roku polskiego garnizonu Kremla przed rosyjskim pospolitym ruszeniem.
Czytaj więcej
Rosyjskie władze patrzą na nasz kraj nie tyle przez pryzmat jego obecnej siły, ile raczej potencjału i historii. W optyce Kremla jesteśmy więc przede wszystkim wrogiem i stałym zagrożeniem.
„Polski garnizon, nie zważając na wielki głód (…) bohatersko się bronił” – pisze Rosyjskie Towarzystwo Historyczne w sposób, w jaki o historycznych wydarzeniach dawno w Rosji nie pisano – szczególnie w odniesieniu do naszego kraju. Obecnie bowiem wrogowie – kimkolwiek byli – przedstawiani są jako tchórzliwi i podli, a nie „bohatersko walczący”.
Dzień jedności zamiast dawnego święta komunistycznego
W 2004 roku, po ataku terrorystów na szkołę w osetyjskim Biesłanie Kreml postanowił skasować wreszcie cały czas obchodzone święto rewolucji październikowej (od 1995 roku nazywane jednak „dniem zgody i ”) i zamienić je na coś, co mogłoby jednoczyć Rosjan. Święto przesunięto z 7 na 4 listopada.