Instytucje publiczne będą mogły zlecać swoim spółkom zamówienia bez przetargu. Czy uchwalone ostatnio przepisy o tzw. zamówieniach In-house ograniczą konkurencję?
Nie będzie dobrze jeśli te przepisy wejdą w życie. Zakres ich działania jest bardzo szeroki. Dotyczą one praktycznie wszystkich zamawiających, czyli wszystkich podmiotów zobowiązanych do stosowania zamówień publicznych.
Branża śmieciowa wysuwa się tu na pierwszy plan. Związane jest to z tym, że ta branża podlegała ostatnio dużym zmianom regulacyjnym. Zaczynając od 2011/2012 roku, kiedy uchwalane były przepisy likwidujące praktycznie konkurencję na rynku związanym z odbieraniem i transportem odpadów komunalnych. Rynek ten był konkurencyjny i funkcjonował bardzo dobrze. Gmina miała obowiązek organizowania przetargów. teraz ma być dokonany krok, który tę konkurencje całkowicie zniesie. Nie będzie już przetargów. Natomiast gminy będą mogły z wolnej ręki zlecać te usługi swoim spółkom komunalnym. W konsekwencji braku konkurencji najpewniej wzrosną ceny.
Minister Mariusz Haładyj mówił, że bez względu na obowiązek przetargów, struktura rynku odpadów była podobna. 40 proc. miały podmioty publiczne a 60 proc. prywatne. Może te obawy są zbyt duże?
Obecna struktura rynku związana z przetargami, to było to dopiero tzw. „pierwsze rozdanie” gdy mięliśmy do czynienia z rynkiem konkurencyjnym. Wielu przedsiębiorców było zainteresowanych uczestnictwem w przetargach i zaoferowaniem cen, które dadzą im szanse na ich wygranie i świadczenie usług.
Trzeba mieć świadomość, że w kolejnym rozdaniu ilość potencjalnych uczestników i presja konkurencyjna będzie mniejsza. Gminy musiałyby płacić więcej.
Argumentu z proporcja nie możemy tu wykorzystywać, bo obecnie nie będzie obowiązku organizowania przetargów. Jeśli ministerstwo twierdzi, że spółki komunalne są takie efektywne, to powinny wystąpić w przetargach i wygrywać.