Justyna Koska-Janusz: Nie czuję potrzeby wdawania się w kolejny spór sądowy z panem Ziobrą

Nie mam najmniejszych wątpliwości co do swojej bezstronności – mówi „Rz” sędzia Justyna Koska-Janusz, wylosowana do sprawy Funduszu Sprawiedliwości. Sędzia zawnioskowała jednak o wyłączenie jej od orzekania.

Publikacja: 03.03.2025 16:09

Poseł PiS Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w Sejmie w Warszawie

Poseł PiS Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w Sejmie w Warszawie

Foto: PAP/Szymon Pulcyn

Pani sędzio, pozwie pani Zbigniewa Ziobrę za słowa, które wypowiedział na wieść, że to pani została wylosowana do prowadzenia sprawy Funduszu Sprawiedliwości? Były minister stwierdził, że do tej sprawy „została zagwarantowana pani sędzia zaufana aktualnej władzy – była celebrytka telewizji TVN, wojująca z kierownictwem MS, procesująca się ze mną, którą zdegradowałem z sądu okręgowego do sądu rejonowego. Czy to przypadek?”.

Nie każda emocjonalna wypowiedź na mój temat musi skłaniać mnie jako sędziego do podejmowania takich działań. Kiedy pan Ziobro wypowiadał te słowa w Sejmie, występował w szczególnej sytuacji, jako poseł broniący się przed uchyleniem immunitetu czy też przed wyrażeniem zgody na pociągnięcie go do odpowiedzialności za niestawienie się na czas przed komisją śledczą.

Czytaj więcej

Ziobro zarzuca manipulacje składami sędziowskimi. MS: Sam ten system wprowadził

Czyli rozumiem, że nie zamierza pani wnosić pozwu o ochronę dóbr osobistych?

Nie zamierzam, choć zastrzegam, że nie znam wszystkich wypowiedzi, jakie padły pod moim adresem, kiedy zostałam wylosowana do składu w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Godność mojego urzędu sprzeciwia się reagowaniu na każdą emocjonalną czy prowokacyjną wypowiedź, jaka pada pod moim adresem, szczególnie ze strony polityków.

Pytam nie bez powodu, bo przecież już raz – w 2016 r. – pokazała pani ministrowi Ziobrze, że bezpodstawnie obrażać się nie da. To wymagało sporej odwagi.  

W 2016 r. to była zupełnie inna sytuacja. W mojej sprawie wypowiadał się wówczas urzędujący minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Nie mając podstawy, ani faktycznej, ani prawnej, godził się na zamieszczenie na stronie internetowej ministerstwa oświadczenia szkalującego mnie jako sędziego. Dokonał oceny mojej pracy orzeczniczej, moich umiejętności i mojego przygotowania zawodowego. Ta sytuacja z 2016 r. jest zgoła odmienna od tej, która ma miejsce teraz. Szczerze nawet do końca też nie śledziłam i nie śledzę wszystkich jego publicznych wystąpień. Wiem, że pojawił się też przed Sądem Okręgowym w Warszawie, gdzie miał wygłosić jakieś oświadczenie odnośnie do mojej osoby. Nie znam jednak treści tej wypowiedzi. Mam zbyt wiele obowiązków, żeby śledzić każdą aktywności polityka, który może być osobiście zainteresowany jakąś sprawą sądową. Zainicjowanie przeze mnie w 2016 r. sprawy przeciwko ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości było potrzebne nie tylko dla ochrony mojego dobrego imienia jako sędziego. To miał być też sygnał dla przedstawiciela władzy wykonawczej, że może działać tylko i wyłącznie w granicach i na podstawie prawa. A prawo nie pozwalało mu na to, żeby w taki sposób recenzować działalność orzeczniczą sędziego. Tu chodziło o wytyczenie pewnych granic. Takich uprawnień minister sprawiedliwości-prokurator generalny nie posiada. Zresztą w tym postępowaniu cywilnym, które się z mojego powództwa toczyło, minister sprawiedliwości-prokurator generalny dla usprawiedliwienia swoich działań powoływał się na wolność słowa, wspierał się orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zapominając o tym, że działa on jako organ władzy publicznej, a nie jako jednostka, której służy wolność słowa. Dla osoby fizycznej jej wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Może czynić to, co nie jest zakazane. Natomiast osoba pełniąca funkcję publiczną, reprezentująca organ władzy, może działać tylko i wyłącznie w granicach i na podstawie prawa. Czyli tylko w takim zakresie, na co jej prawo pozwala.

Mam zbyt wiele obowiązków, żeby śledzić każdą aktywności polityka, który może być osobiście zainteresowany jakąś sprawą sądową

Justyna Koska-Janusz

To oświadczenie, które spowodowało wytoczenie powództwa ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości, wyraźnie świadczyło o tym, że nie rozumie on tej zasady. Tym samym oświadczenie to nie dawało się bronić i też w sądzie się nie obroniło. Dla uzasadnienia tego dyskredytującego mnie oświadczenia przywołano sprawę, w której akurat wykazałam się naprawdę wiedzą i doświadczeniem zawodowym. Chodziło o zdarzenie z grudnia 2013 r., spowodowane przez Izabelę Ch., która pod wpływem alkoholu wjechała samochodem w przejście podziemne w centrum Warszawy. Jestem z siebie dumna, że potrafiłam w tak krótkim czasie, nie mając przecież wykształcenia medycznego, rozpoznać, że ta konkretna sprawa nie nadaje się do rozpoznania w trybie przyspieszonym, że stan zdrowia tej osoby dyskwalifikuje ją od udziału w takim postępowaniu.

Czytaj więcej

Bodnar przeprasza za Ziobrę sędzię Koskę-Janusz

W moim przekonaniu powodem „zdegradowania” mnie – jak to się wyraził pan Ziobro – nie była ta wskazana w oświadczeniu sprawa, ale ta zakończona przeze mnie w 2015 r., którą Zbigniew Ziobro zainicjował swoim prywatnym aktem oskarżenia i którą, można powiedzieć, przegrał, bo oskarżony od zarzutu stawianego mu przez pana Ziobrę został uniewinniony. Była to zresztą sprawa pozostająca w dużym zainteresowaniu mediów, bo dotyczyła wypowiedzi, jakie padały w czasie posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. nacisków, powołanej w 2008 r., gdzie konfrontowany ze Zbigniewem Ziobrą świadek zarzucał mu działania naruszające prawo. W tej też sprawie na pana Zbigniewa Ziobrę nałożyłam karę pieniężną za to, że nie stawił się o właściwym czasie na wezwanie sądu. Wracając do głównego pytania. Uważam, że spełniłam swoją rolę. Pokazałam ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości, gdzie są granice swobody wypowiedzi.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Te insynuacje mogą Ziobrę słono kosztować

Doczekała się pani przeprosin od ministra Ziobry?

Przeprosiny, choć zasądzone przez sądy dwóch instancji dużo wcześniej, zostały opublikowane dopiero wraz ze zmianą ministra sprawiedliwości. Wcześniej minister sprawiedliwości, którym był wówczas pan Ziobro wspierany przez pełnomocnika, podejmowali wszelkie działania prawne,  żeby tych przeprosin nie opublikować. Kiedy  zapadł prawomocny już wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, domagali się wstrzymania wykonania tego orzeczenia. Nie przedłużając. Przeprosiny otrzymałam. Po czasie, ale otrzymałam.

Czuje się pani usatysfakcjonowana tymi przeprosinami?

Tak, chociaż uważam, że to powinno się zadziać zdecydowanie wcześniej i oświadczenie winno być złożone przez tego ministra, który dopuścił się naruszenia moich dóbr osobistych. Natomiast jak najbardziej jestem usatysfakcjonowana. Przeprosiny się ukazały, zostały zamieszczone na stronie internetowej ministerstwa, czyli w ten sam sposób, w jaki to szkalujące mnie oświadczenie zostało upublicznione. Nie czuję aktualnie żadnej potrzeby wdawania się w kolejny spór sądowy z panem Ziobrą z powodu jego kolejnych wypowiedzi na mój temat. Sprawę uważam jak na razie za zamkniętą.

Czytaj więcej

Sędzia Krystian Markiewicz: w naszych projektach nie chodzi o zemstę

Czy teraz, po ataku b. ministra sprawiedliwości, złożyła pani wniosek o wyłączenie z prowadzenia sprawy Funduszu Sprawiedliwości?  

Co do własnej bezstronności nie mam żadnych obaw. Uznałam, że w dobrze pojętym interesie wymiaru sprawiedliwości – czyli dla dobra wymiaru sprawiedliwości – powinnam jako sędzia złożyć wniosek o moje wyłączenie od rozpoznania tej sprawy. I taki też wniosek złożyłam. Nie wiem, czy sędzia rozpoznający ten wniosek podzieli moje zapatrywania, ale chodziło mi o to, żeby osoby, które są objęte tym aktem oskarżenia, miały poczucie, że ich sprawa zostanie rozpoznana bezstronnie, obiektywnie. Mogłyby nie mieć takiego poczucia, gdybym to ja sądziła tę sprawę. Podobnie jak i postronni obserwatorzy takiego procesu mogliby nie mieć takiego przekonania, że ich sprawa zostanie rozpoznana obiektywnie. Obiektywizm sędziego to jest idea, która mi od zawsze przyświeca. Niezależnie od tego, co pan Ziobro powiedział niedawno o moich kompetencjach. W moim przekonaniu nie da się tej sprawy rozpoznać, nie odwołując się do osoby pana byłego ministra, tego konkretnego, z którym wcześniej weszłam na drogę sporu cywilnego. Trzeba będzie go w tej konkretnej sprawie jako świadka przesłuchać. W związku z tym, jeżeli jako sąd miałabym przesłuchiwać osobę, która jako minister sprawiedliwości – co wynika z przepisów – była dysponentem Funduszu Sprawiedliwości, to mogłyby się pojawiać podejrzenia o braku mojego obiektywizmu. Ta sprawa pozostaje w szerokim zainteresowaniu społecznym. Stąd tak ważne jest, aby nie było cienia wątpliwości co do tego, że jest ona rozpoznawana obiektywnie przez bezstronnego sędziego.

Czytaj więcej

Panel prawników

Trzy lata to za mało na zmianę sytuacji w wymiarze sprawiedliwości

Czy to oznacza, że ma pani wątpliwości co do swojej bezstronności?

Ależ skąd. Nie mam żadnych. Moje przekonanie o mojej bezstronności ma tu drugorzędne znaczenie. Po latach pracy jako sędzia potrafię się wznieść ponad osobiste niechęci czy uprzedzenia. Ale to nie o to tu chodzi. Nie chodzi tu zatem o moje odczucia, tylko o  to, żeby osoba patrząca na proces z zewnątrz czy też podsądny mieli przekonanie co do tego, że jego sprawę rozpozna bezstronny sąd. W sędziowskim zawodzie umiejętność wzniesienia się ponad własne uprzedzenia i niechęci to podstawa.  

A jak pani ocenia działanie systemu losowego przedziału spraw w sądach?

Do samego systemu nie mam większych zastrzeżeń. System co do zasady się sprawdza. Kiedy przychodzi nowy sędzia, sprawy są najczęściej jemu przydzielane, bo ma najmniejsze obciążenie. I jest to oczywiste. System waży ilość dotychczas przydzielonych poszczególnym sędziom spraw. Jeżeli pojawi się nowa osoba, to system „widzi”, że może jej przydzielać tyle nowych spraw, aż dorówna ilością spraw pozostających w referatach innych sędziów. Tak było i w tym przypadku. O tym, że sprawa funduszu wpłynęła akurat do mojego referatu, zadecydował fakt, że od niedawna orzekam w sądzie okręgowym. Procedura mojego delegowania do orzekania w tym sądzie rozpoczęła się w pierwszych dniach listopada 2024 r. Trudno było wtedy  przewidywać, że akurat w lutym 2025 r. sprawa wpłynie do SO w Warszawie.

Abstrahując od systemu, chyba ma pani szczęście do przydziału spraw „medialnych”. Choćby sprawa babci Kasi.

Ale takie sprawy dostają też inni sędziowie. Ja nie jestem tutaj jakimś szczególnym wyjątkiem. Ta sprawa wpłynęła również w ramach dyżuru w trybie przyspieszonym. Może się również zdarzyć, że w ramach takich dyżurów wpłyną sprawy „medialne”, tj. takie, o których aktualnie głośno się mówi i które pozostają w dużym powszechnym zainteresowaniu. Tak było i z tą konkretną sprawą. Cieszę się, że moje zapatrywania w tej sprawie podzielił sąd odwoławczy i wyrok, który wydałam, uprawomocnił się.

Czytaj więcej

Aktywistka "Babcia Kasia" przed sądem. Jest wyrok

Jak pani postrzega sytuację tzw. neosędziów w sądach? To dla orzekających sędziów powołanych przed laty duży problem?

To  trudne pytanie. Ostatnio dużą wagę przykłada się do oceny dobrostanu osób, które skorzystały z awansów przed neo-KRS. Natomiast zbyt mało akcentuje się to, że te właśnie osoby, biorąc udział w takich konkursach, legitymizowały tym samym działania organu, który powstał wskutek przerwania kadencji legalnie działającej Krajowej Rady Sądownictwa. Niejednokrotnie korzystały też z tego, że nie miały zbyt wielu konkurentów, bo wielu doświadczonych sędziów nie przystępowało do konkursów. One zaś awansowały, robiły błyskawiczne kariery. W tej sytuacji trudno mieć poczucie, że tym osobom dzieje się teraz jakaś krzywda, bo w perspektywie podlegać mają ocenie. 

Uważa pani, że neosędziowie powinni zostać zweryfikowani?

Słowo zweryfikowani to nie jest chyba najlepsze określenie. Kojarzy mi się trochę z lustracją. Jestem zdania, że sędziowie powołani na wniosek neo-KRS powinni stanąć w szranki z innymi sędziami, którzy przez czas funkcjonowania tego neoorganu powstrzymywali się od uczestniczenia w takich konkursach, i powalczyć o ten swój awans.

Czytaj więcej

Prof. Michał Romanowski: Rząd kapituluje w sprawie neosędziów

Jak pani ocenia sytuację w największym sądzie w kraju? Jak pani widzi środowisko w swoim sądzie?

W Sądzie Okręgowym w Warszawie jestem na delegacji zaledwie od dwóch miesięcy. To zbyt krótki czas, żeby móc w tej kwestii cokolwiek powiedzieć. Gdyby nie okres deformy w sądownictwie, to zapewne kondycja wymiaru sprawiedliwości nie byłaby na skraju załamania, a jeżeli o mnie chodzi, to znajdowałabym się prawdopodobnie na innym etapie mojej drogi zawodowej.  

A w sądzie rejonowym, w którym pani do tej pory orzekała? Był podział pomiędzy sędziami „starymi” i „nowymi”?

W sądzie rejonowym najczęściej orzekają sędziowie z długim stażem. Znamy się od lat. Dla nas awans do sądu wyższego szczebla był postrzegany jako wynik wieloletniej ciężkiej pracy. Znamienne jest to, że osoby, które do sądownictwa wchodziły z innych grup zawodowych i tak ochoczo korzystały ze ścieżki awansowej przy udziale neo-KRS, omijały jakoś sądy rejonowe. Orzekanie w nich nie było dla nich zapewne wystarczająco prestiżowe, a wiązało się niestety z bardzo ciężką pracą, szeregiem dyżurów i ogromem spraw w referatach. A szkoda, mogłyby bowiem poznać pracę orzeczniczą także w tych „prostszych” sprawach.

Pani sędzio, pozwie pani Zbigniewa Ziobrę za słowa, które wypowiedział na wieść, że to pani została wylosowana do prowadzenia sprawy Funduszu Sprawiedliwości? Były minister stwierdził, że do tej sprawy „została zagwarantowana pani sędzia zaufana aktualnej władzy – była celebrytka telewizji TVN, wojująca z kierownictwem MS, procesująca się ze mną, którą zdegradowałem z sądu okręgowego do sądu rejonowego. Czy to przypadek?”.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo drogowe
Rząd chce zabierać prawo jazdy aż na 5 lat. Eksperci: to dyskryminacja
Prawo dla Ciebie
Lekarze wnioskują o zniesienie tego obowiązku. „Pacjent nie musi się zgodzić"
Konsumenci
SN zdecydował o wzajemności kredytu frankowego. Uchwała korzystna dla banków
Prawo dla Ciebie
Chcesz anulować abonament RTV? Musisz spełnić ten warunek
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Praca, Emerytury i renty
Od marca wzrosną nie tylko emerytury. Oto lista wyższych świadczeń
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”