Udzielenie kontrasygnaty postanowieniu prezydenta o wyznaczeniu Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, które ma dokonać wyboru prezesa tej izby, wywołało olbrzymie kontrowersje. Nie brak głosów zdziwienia, dezaprobaty, a nawet oburzenia. Takich emocji nie zdradza natomiast prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. 

Czytaj więcej

Sędziowie czują się zdradzeni po decyzji premiera Donalda Tuska

Prof. Ryszard Piotrowski: Prezydent Andrzej Duda nie miał innego wyboru, niż wskazać neosędziego

- Po pierwsze, skoro prezydentowi przedstawiono kandydatury wyłączenie tzw. neosędziów, to prezydent nie miał innego wyboru i musiał wskazać jednego z nich. Po drugie obowiązuje zasada współdziałania władz, a po trzecie premier nie jest do tego, by oceniać status sędziów. Od tego może być co najwyżej sąd. A i to do takiej oceny potrzebna byłaby podstawa w ustawie – mówi prof. Piotrowski, który wskazuje, że owszem, na podstawie orzecznictwa europejskich trybunałów oraz Sądu Najwyższego stosowane są tzw. testy niezależności, ale one odnoszą się do sytuacji związanych z orzekaniem.

Kontrasygnata postanowienia Andrzeja Dudy. Czy Donald Tusk mógł jej odmówić?

 - Niezależnie od tego, że status tzw. neosędziów jest dyskusyjny, to nie można tego statusu egzekwować na innych podstawach niż na podstawie ustawowej. Gdyby więc w przepisach prawnych istniała przesłanka co do tego, to co innego – tłumaczy ekspert. I przypomina, że póki co, istnieje ona jedynie w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, ale ta nie weszła w życie, bo prezydent odmówił jej podpisania i zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego.

 - Inna sprawa, że w moim zdaniem była niezgodna z konstytucją. Dlatego uważam, że powstrzymanie się premiera od kontrasygnaty byłoby z konstytucją niezgodne. Zawsze też większość parlamentarna może premiera w trybie konstruktywnego wotum nieufności usunąć z urzędu, co wynika wprost z instytucji kontrasygnaty. Polega ona na tym, że Sejm niezadowolony z decyzji prezydenta popartej przez premiera, może rząd swój odwołać. Jeśli rządząca większość uważa, że sprawa dotycząca neosędziów jest taka jasna i oczywista, a zarazem tak istotna, by własny rząd obalić, to zawsze może próbować tej drogi – konkluduje konstytucjonalista.