Często dowiadujemy się o tym dopiero z informacji na drzwiach sali rozpraw, i trzeba ją dokładnie przeczytać, a nawet dopytać w sekretariacie. Nierzadko mówi o tym sąd na początku rozprawy, że np. w ostatniej chwili dostał wiadomość, że pełnomocnik drugiej strony stoi w korku na autostradzie albo nagle zachorował i przesłał zwolnienie – i wracamy do domu z niczym. Tu zdanie o emocjach. Strona, której zależy na szybkim prowadzeniu sprawy, bywa wtedy rozgoryczona, ta druga zyskuje ekstraczas.
Zadbajmy jednak o to, byśmy wiedzieli, jaki jest termin nowej rozprawy.
Czytaj też: Sąd powiadomi o odwołaniu rozprawy, ale podsądny ma zadbać o taką możliwość
A co robić, gdy się dowiadujemy, że wyznaczona rozprawa się nie odbędzie, a nie podano daty kolejnej? Tak jak to było teraz w Sądzie Najwyższym, którego pierwsza prezes zarządziła, że od 22 marca do 9 kwietnia ze względu na sytuację epidemiczną zostały odwołane rozprawy i posiedzenia, z wyjątkiem spraw wymagających rozpoznania określonych przez prezesa danej izby SN. I ten wyjątek akurat nieco utrudnia sprawdzenie, bo niektóre rozprawy się jednak odbywać mogą, a na sprawdzeniu strony WWW SN nie wystarczy polegać, bo może być nieaktualna. Trzeba więc dzwonić do SN, jeśli wcześniej nie dostaliśmy informacji o zdjęciu rozprawy z wokandy. Przy okazji można zapytać o nowy termin, chociaż obowiązkiem sądu jest poinformowanie o nowym terminie wszystkich uczestników postępowania niezależnie od przyczyn odwołania.
Mecenas Artur Rycak, specjalista od spraw pracowniczych, w których częściej strona nie ma prawnika, wskazuje, że nie ma potrzeby telefonowania i dowiadywania się o nowym terminie. Ale zainteresowana strona czy jej pełnomocnik mogą wystąpić do sądu o dostęp do portalu sądowego i wtedy sami mogą sprawdzić wszystkie postanowienia i wyroki, które są umieszczane na portalu. Chociaż zaznacza, że jeśli chodzi o zarządzenia sądu, to tylko część z nich jest umieszczana na takim portalu. Co więcej, wiele sądów nie chce udzielać informacji telefonicznie o treści zarządzeń.