„Świat Rembrandta" w Zamku Królewskim w Warszawie

Zamek Królewski w Warszawie prezentuje znakomitą wystawę „Świat Rembrandta" o kontekstach twórczości artysty.

Aktualizacja: 29.06.2021 19:42 Publikacja: 29.06.2021 18:20

„Dziewczyna w ramie obrazu” Rembrandta, zwana też „Żydowską narzeczoną”

„Dziewczyna w ramie obrazu” Rembrandta, zwana też „Żydowską narzeczoną”

Foto: materiały prasowe

Zgromadzono na niej ponad 200 obiektów z polskich i zagranicznych kolekcji: XVII-wieczne obrazy holenderskich malarzy, mapy, starodruki, dzieła rzemiosła artystycznego. W centrum pokazu znalazły się dwa słynne dzieła Rembrandta van Rijna – „Dziewczyna w ramie obrazu" i „Uczony przy pulpicie", najcenniejsze obiekty z zamkowej kolekcji i w polskich zbiorach. Powstały w 1641 roku, gdy Rembrandt był u szczytu sławy. Oba są eksponowane w Zamku na stałe w Galerii Malarstwa. Można je podziwiać w części „Kultura i sztuka" jako kluczowy motyw.

Rembrandt przewodnik

– XVII wiek, w którym żył Rembrandt, nazywa się „złotym wiekiem", bo był to czas ekonomicznego i kulturowego rozkwitu Holandii – mówi „Rz" kuratorka Alicja Jakubowska. Kraj ten zdominował wówczas handel światowy, a rozwojowi gospodarczemu towarzyszył także naukowy i intelektualny. Holandia była tolerancyjna, więc ściągali do niej naukowcy i teologowie, m.in. francuski filozof Kartezjusz spędził w Holandii 20 lat życia, bo mógł tu swobodnie publikować.

Nastąpił też wielki rozwój sztuki. Mieszczanie traktowali dzieła sztuki jako doskonałą lokatę kapitału, a zarazem symbol statusu, więc artyści starali się odpowiadać na ich potrzeby. Życiem artystycznym rządził rynek, a efektem była niezwykła eksplozja kreatywności. W „wieku Rembrandta" powstało około 5 mln obrazów, stworzonych przez licznych dobrych artystów.

Na rynku panowała duża konkurencyjność, więc aby na nim zaistnieć, artysta musiał być twórcą rozpoznawalnym. Rembrandt miał tego świadomość. Sławę w kraju i za granicą zyskał już za życia. Na pozowanie do zamówionych u niego dzieł czekało się nieraz wiele miesięcy. Jego obrazy były sprzedawane i kopiowane. A Rembrandt van Rijn podpisywał obrazy samym tylko imieniem niczym Michał Anioł, bo miał podobne podejście do sztuki jak mistrzowie renesansu, którzy fascynowali go swoją indywidualnością i tym, że sygnowali dzieła tylko imieniem.

– W 2019 roku Zamek Królewski w Warszawie prezentował wystawę „36 x Rembrandt" – przypomina Alicja Jakubowska. Na obecnej wystawie podążamy dalej i przedstawiamy szerszy kontekst historyczno-kulturowy czasów Rembrandta oraz jego dwóch arcydzieł, które mamy w kolekcji od 1994 roku.

Po wystawie „Świat Rembrandta. Artyści. Mieszczanie. Odkrywcy" oprowadza nas sam artysta, bo kolejne części ekspozycji otwierają jego ryciny. Obecnie jest ich dostępnych dziesięć. Z powodów konserwatorskich (prace na papierze wymagają szczególnej troski i ochrony przed światłem) będą potem wymieniane na inne. W sumie zobaczymy więc ponad 20 rycin ze zbiorów Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie, Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, Muzeów Narodowych w Warszawie i Gdańsku.

Na początek stajemy oko w oko z samym Rembrandtem, oglądając znakomitą akwafortę 24-letniego artysty „Autoportret w bercie i szalu" z 1633 roku, na którym patrzy na nas zawadiacko z półcienia.

Następne – pejzaże, sceny rodzajowe i religijne – wprowadzają bezpośrednio w tematykę wyodrębnionych rozdziałów: Władza, Wojna, Krajobraz, Kolonie, Nauka, Religia i filozofia, Dom mieszczański, Kultura i sztuka, Rozrywka.

Ryciny Rembrandta świadczą o mistrzowskim warsztacie graficznym artysty. Większość podejmuje charakterystyczne dla niego tematy. Rzadkością jest „Potyczka konna". Można ją interpretować w kontekście walki zbrojnej podczas wojny osiemdziesięcioletniej, która przyniosła północnym Niderlandom wyzwolenie spod panowania hiszpańskich Habsburgów i utworzenie kwitnącej niepodległej Republiki Zjednoczonych Prowincji.

Jan Makowski

Dzieła innych twórców na tej wystawie są także wyjątkowe, jak m.in. trzy pejzaże holenderskie, przywiezione ze zbiorów Dulwich Picture Gallery w Londynie. Wśród nich jest wspaniała „Cisza morska" Willema van de Velde z 1663 roku, przedstawiająca statki i łodzie handlowe u wybrzeża na tle wyjątkowo pogodnego nieba.

W zbiorach polskich udało się również wyszukać nadspodziewanie dużo ciekawych dzieł holenderskich, jak choćby portret sułtana Saifudina, władcy wyspy korzennej Tidore, ze zbiorów Muzeum Książąt Czartoryskich, oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie. Namalował go nieznany XVII-wieczny holenderski malarz dla uczczenia porozumienia sułtana z gubernatorem holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej ograniczającego wpływy Hiszpanii w archipelagu Indonezji.

Albo mistrzowski obraz „Na ślizgawce" Jana van Goyena, pokazujący jedną z ulubionych holenderskich rozrywek w finale wystawy. Łącznikiem holenderskich i polskich tropów na tym pokazie jest wizerunek Jana Makowskiego, polskiego filozofa z Gdańska, który ożenił się z Antje – siostrą Saskii, żony Rembrandta – i stał się członkiem jego rodziny. Obraz Johannesa Pandeliusa pochodzi z Museum Martena we Franekerze w Holandii, miasta, w którym Makowski studiował i uzyskał tytuł profesora.

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl