Dzięki przyznaniu Polsce i Ukrainie piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku mamy rewolucję w budowie nowych obiektów, spełniających najwyższe standardy. W chwili gdy skończy się budowa Stadionu Narodowego w Warszawie i stadionu we Wrocławiu, Polska będzie miała najnowocześniejszy w świecie „park stadionowy”. Wpłynie on na pewno na podniesienie poziomu polskiego futbolu oraz przekonanie do oglądania piłki nożnej na żywo tych kibiców, którzy dotąd bali się przychodzić. Nie chodzi wyłącznie o miasta-gospodarzy Euro 2012. Nowe, piękne stadiony mają już Wisła Kraków, Cracovia, Legia Warszawa, Zagłębie Lubin, Korona Kielce, Arka Gdynia, a niedługo będzie go miał Białystok.
Inaczej jednak sprawę widzą Izabela Kacprzak i Łukasz Zalesiński, autorzy artykułu „Stadiony. Zagadka za miliony” („Rzeczpospolita” 20 lipca 2011 r.), który wywołał u mnie duży niesmak. Tak zwykle dzieje się z tekstami pisanymi pod narzuconą z góry tezę, która wydaje się jednoznaczna: polskie stadiony budowane z myślą o Euro 2012 nie dadzą rady same się utrzymać. O tym, że według autorów sprawa wydaje się przesądzona, świadczy choćby tytuł na pierwszej stronie gazety: „Areny raczej deficytowe”.
Skąd autorzy wiedzą, że stadiony w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku będą deficytowe, skoro ten biznes w Polsce jeszcze nie wystartował, a obiekty w Warszawie i we Wrocławiu nawet nie zostały oddane do użytku? Ich artykuł jest przykładem polskiego narzekactwa. Patrząc na jajko, już wiedzą, że pisklę, które się z niego wykluje, będzie brzydkie i słabe i niedługo padnie.
Autorzy artykułu stwierdzają, że zainteresowanie przyszłych klientów wynajmem biur, powierzchni handlowych i lóż VIP na czterech stadionach jest nikłe. Podobno to sprawdzili. Ciekawe, u jakich źródeł, skoro rozmowy biznesowe na całym świecie są tajne i nikt się taką wiedzą z nimi nie podzieli do czasu ich zakończenia? To jeszcze jeden przykład na tendencyjność tekstu.
Można z wysnuć z niego wniosek, że autorzy są przeciwni budowaniu w Polsce nowoczesnych stadionów piłkarskich, spełniających również funkcję obiektów, na których będą organizowane koncerty muzyczne lub inne imprezy dla kilkudziesięciu tysięcy widzów. Ich prawem jest właśnie takie podejście do sprawy: jeśli nic nie będziemy budować, wtedy nie będzie mowy o zyskach ani o deficytach. Najlepiej zakopać się w grajdole, w którym tkwiliśmy ponad 20 lat.