Przeminął tygodniowy rozejm, znów izraelskie bomby burzą to, co ocalało z nieszczęsnej Gazy, znów setkami giną niewinni cywile, bo w walkach toczonych w stłoczonym mieście to oni, a nie żołnierze, pierwsi stają się ofiarami. Jak się nie oburzać?
Palestyńczykom należy się własne państwo. Tak samo jak Żydom
Znów jak świat długi i szeroki ruszą protesty: niech żyje wolna Palestyna, precz z żydowskim okrucieństwem! Ale przecież to Palestyńczycy z Hamasu rozpoczęli tę fazę konfliktu, przedzierając się do Izraela, zabijając, kogo tylko się dało, i biorąc zakładników, aby porwać ich do swego miasta i zamknąć w podziemnych tunelach pod największym w Gazie szpitalem, bo stłoczeni chorzy wydawali się najlepszą gwarancją nietykalności podziemnego gniazda.
Przeciwko komu więc należałoby protestować, kogo nazywać zbrodniarzem? Wszak Palestyńczykom należy się własne państwo, lepsze niż betonowy natłok ponad dwumilionowej Gazy i jałowa ziemia Zachodniego Brzegu. Ale własne państwo należy się też Żydom. Kto ukradł dzieciństwo małym Palestyńczykom ze szpitala i małym Izraelitom z jego podziemi? Jak nazwać to zło w czystej postaci, które uczyniło z nich zakładników?
Kto ukradł dzieciństwo małym Palestyńczykom ze szpitala w Strefie Gazy i małym Izraelitom z jego podziemi?
Jak nazwać to zło w czystej postaci, które uczyniło z nich zakładników?