Gang trucicieli czeka kolejny proces. Tym razem oskarżeni są adwokaci

Truli właścicieli mieszkań skażoną wódką, by nie „przerwać hossy”, i przejmowali ich lokale. Będzie kolejny proces tzw. gangu trucicieli. Przed sądem stanie dziewięć osób, w tym trzech adwokatów mających pomagać w procederze. Tym razem szanse na udowodnienie, że z premedytacją doprowadzali do śmierci ofiar, są większe niż przy pierwszym procesie.

Publikacja: 11.03.2025 05:21

Jeden z oskarżonych w sprawie tzw. „Gangu trucicieli” na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Warszawie.

Jeden z oskarżonych w sprawie tzw. „Gangu trucicieli” na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Warszawie.

Foto: PAP/Piotr Nowak

Pierwszy wyrok (nieprawomocny) na organizatorów procederu zapadł w lutym – zostali skazani za oszustwa. Teraz na wokandę trafia nowy akt oskarżenia za zagarnięcie kolejnych mieszkań. Objął dziewięć osób, w tym trzech adwokatów mających pomagać w procederze. Nie przyznają się, a jeden z nich złożył wniosek o zwrot sprawy prokuraturze – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.

W środę w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga odbędzie się posiedzenie w tej sprawie, wyznaczone mają zostać także terminy rozpraw.

Proces gangu trucicieli: Jeden z oskarżonych pisał, że „o taką Polskę walczył”

Sprawa jest szokująca. Oskarżeni znajdowali osoby z mieszkaniami, po czym wyłudzali lub podrabiali pełnomocnictwa i przejmowali lokale. Ofiary podtruwane były wódką z izopropanolem, przez co umierały. Według prokuratury brał w tym udział Roman P. (Rom, niepiśmienny, z zawodu kotlarz), Robert S. (bezrobotny, z wykształcenia prawnik) i przedsiębiorca Tomasz G., który odkupował przejęte lokale. A współdziałać z szajką mieli trzej adwokaci (jeden zmienił profesję i został radcą prawnym).

Czytaj więcej

Gang trucicieli: Poili zatrutą wódką, zmuszali do podpisywania umów

Np. właścicielowi gruntu ma Mazowszu dowożono „śmierdzący spirytus nienadający się do picia” – wskazywał jeden ze świadków. Mężczyzna zmarł. Dzięki podrobionemu pełnomocnictwu (właściciel alkoholik z demencją – biegły wykluczył, by złożył podpis) przejęto mieszkanie na Żoliborzu w Warszawie i sprzedano je niczego nieświadomemu małżeństwu.

Zagarnięto też lokum w Mińsku Mazowieckim, własność staruszki z tak zaawansowaną demencją, że nie rozpoznawała bliskich – rzekomo miała udzielić Robertowi S. pełnomocnictwa, bo „ufała ludziom o niebieskich oczach”. Lokum „sprzątnięto” spadkobiercy. Przy okazji tej sprawy jeden z adwokatów w esemesach do S. pisał, że „święty Marcin czuwa nad nami” i że „o taką Polskę walczył”.

Czytaj więcej

Sądowe perturbacje w sprawie gangu trucicieli. Dlaczego proces utknął?

By z kolei przejąć działkę na Mazowszu, wartą ok. 170 tys., której właściciel, w stanie otępienia, nie wiedział, który jest rok, szajka przysłała „geodetę”, a żonie właściciela miała grozić. W sieć wpadła też kobieta, która dała Robertowi S. pełnomocnictwo, by pomógł jej sprzedać jedno mieszkanie i kupić inne. Zanim je odwołała, S. wypłacił z jej konta 260 tys. zł, by – jak tłumaczył – kupić dla niej dom na Florydzie. Był już karany za oszustwo przy nieistniejącej inwestycji.

Poszkodowany walczył o swoje mieszkanie, ale pod presją wycofał skargę

Najbardziej tragiczna jest historia Michała S. – podrobiono jego podpisy i wyrzucono go z mieszkania w Warszawie. Pisaliśmy o tym w „Rzeczpospolitej” w 2023 r., ale obecny akt oskarżenia ujawnia rolę adwokatów w tej sprawie. Lokal (w 2016 r. wart 274 tys. zł) kupił członek szajki – pełnomocnictwo i pokwitowanie odbioru gotówki, co kategorycznie orzekł biegły, sfałszowano. Jak to się stało? Michała S. sprawcy zabrali za granicę „do pracy”, a wracając, porzucili go w Belgii. Kiedy się ocknął, nie miał kluczy do mieszkania i dowodu osobistego. Trafił do szpitala (co potwierdziła ambasada RP w Brukseli). W kraju zawiadomił policję, że skradziono mu mieszkanie. Ale nagle wycofał doniesienie – twierdził, że je sprzedał i dostał pieniądze (nie był w stanie powiedzieć, ile i kiedy). Zeznania przyszedł odwołać w towarzystwie adwokata – mec. Marcina K.

Sprawcy działali w zorganizowanej grupie przestępczej, a skażony alkohol dostarczali, by ofiary pozbawić życia

prok. Bartosz Lewandowski, autor drugiego aktu oskarżenia przeciwko gangowi trucicieli

Jak ustalił prokurator, poszkodowany wycofał doniesienie pod presją – zmuszony do tego przez mecenasów Marcina W. i Marcina K. „Używali przemocy w postaci bicia Michała S. oraz grozili mu pobiciem w przypadku nieodwołania zeznań” – podaje akt oskarżenia. Składając doniesienie, mężczyzna nie miał pieniędzy nawet na zrobienie kserokopii dokumentów, a co dopiero na opłacenie adwokata. Sfałszowane pełnomocnictwo – według prokuratora – miał „załatwić” mec. Robert B. za 15 tys. zł. Podobne – w przypadku mieszkania na Żoliborzu.

Oskarżeni adwokaci zaprzeczają, by mieli jakikolwiek związek ze sprawą. Jeden z nich przyznał tylko, że udzielał niektórym z oskarżonych „konsultacji prawnych”. Po pewnej transakcji członek szajki pisał w SMS do jednego z prawników, że „nie można zaniedbać tematu”, bo to by „przerwało hossę”.

Prokurator: Sprawcy działali w grupie przestępczej, a skażoną wódkę dostarczali, by truć ofiary

Prokurator Bartosz Lewandowski, autor drugiego aktu oskarżenia, podobnie jak prok. Piotr Woźniak, który oskarżył pierwszą grupę, uważa, że sprawcy działali w grupie przestępczej, a skażoną wódką chcieli ofiary pozbawić życia. Jak do tego podejdzie sąd? W pierwszym procesie (dotyczył innych lokali) sąd skazał m.in. Romana P. i Tomasza G., ale za oszustwa, i uznał, że nikogo nie zabili, a ofiary zmarły, bo piły w nadmiarze.

Czytaj więcej

Wyrok sądu: Nie było gangu trucicieli, byli tylko oszuści

Jednak prokurator uważa, że już na etapie zaprzyjaźniania się z ofiarami i po przejęciu ich nieruchomości, „w celu pozbawienia ich życia i wykorzystując ich uzależnienie od alkoholu, systematycznie podawali im alkohol zawierający domieszkę alkoholu izopropylowego, który w konsekwencji skutkował zgonem pokrzywdzonych, a w dalszej konsekwencji, zgodnie z zamiarem sprawców, pozwalał na zatarcie śladów ich przestępstw”.

Co więcej, tym razem przejęto dwie butelki z cieczą – w obu był alkohol, izopropanol i glikol (pierwszy akt oskarżenia mówi o jednej butelce, a sąd wytknął, że były na niej tylko odciski palców osoby, która ją przekazała). Prokurator twierdzi także – inaczej niż ocenił sąd w pierwszym wyroku – że oskarżeni działali w zorganizowanej grupie przestępczej.

Zapytaliśmy samorząd adwokacki, czy oskarżeni prawnicy zostali zawieszeni. – Oczekuję na dane z pionu dyscyplinarnego, jak tylko je dostanę, wrócę z odpowiedzią – odpowiada „Rzeczpospolitej” Grzegorz Kukowka, rzecznik prasowy ORA w Warszawie.

Pierwszy wyrok (nieprawomocny) na organizatorów procederu zapadł w lutym – zostali skazani za oszustwa. Teraz na wokandę trafia nowy akt oskarżenia za zagarnięcie kolejnych mieszkań. Objął dziewięć osób, w tym trzech adwokatów mających pomagać w procederze. Nie przyznają się, a jeden z nich złożył wniosek o zwrot sprawy prokuraturze – dowiedziała się „Rzeczpospolita”.

W środę w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga odbędzie się posiedzenie w tej sprawie, wyznaczone mają zostać także terminy rozpraw.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przestępczość
Cyberatak na szpital MSWiA w Krakowie. „Postawiono systemy awaryjne”
Przestępczość
Afera z dyplomami MBA. Byli szefowie straży mogą stracić wysokie emerytury
Przestępczość
Byli milicjanci podejrzani przez IPN o strzelanie do demonstrantów w Lubinie
Przestępczość
Polacy krytycznie o efektach pracy służb w zwalczaniu przestępczości. Sondaż dla „Rzeczpospolitej”
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Przestępczość
Rosyjski szpieg torpeduje proces w Polsce