Wyrok sądu: Nie było gangu trucicieli, byli tylko oszuści

Nie ma dowodu na to, że oskarżeni uśmiercali ofiary alkoholem z domieszką izopropanolu. Nie truli, ale oszukiwali, przejmując ich mieszkania – orzekł sąd.

Publikacja: 20.02.2025 20:29

Przestępcy poili zatrutym alkoholem, wykorzystywali sytuację życiową i pozbawiali nieruchomości

Przestępcy poili zatrutym alkoholem, wykorzystywali sytuację życiową i pozbawiali nieruchomości

Foto: Policja

Sąd Okręgowy Warszawa Praga ogłosił w czwartek wyrok w głośnej sprawie tzw. szajki trucicieli. I jest on zaskakujący.

Roman P. (niepiśmienny, z zawodu kotlarz) został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, jego brat Krzysztof na osiem lat. Przedsiębiorcy Tomaszowi G., który m.in odkupował po zaniżonych cenach lokale przejęte od poszkodowanych, sąd wymierzył karę 12 lat więzienia. Dwie osoby, w tym notariuszka, u której przeprowadzono jedną z transakcji, zostały uniewinnione.

 – Oskarżeni wykorzystywali bardzo trudne położenie ofiar i ich bezradność dla niskich celów, jakim jest zdobycie pieniędzy. Dopuścili się czynu o wysokiej społecznej szkodliwości – wskazywała sędzia Beata Ziółkowska, przewodnicząca składu sędziowskiego. Jednak – według sądu – choć oskarżeni dostarczali ofiarom alkohol z domieszką izopropanolu, to nikogo nie zabili i nie mieli takiego zamiaru. Działali „wspólnie i w porozumieniu”, ale nie w zorganizowanej grupie przestępczej, o co oskarżyła ich prokuratura – orzekł sąd.

Czytaj więcej

Gang trucicieli: Poili zatrutą wódką, zmuszali do podpisywania umów

Dlaczego więc ofiary, podstępem okradane z mieszkań, umierały? Bo „alkohol szkodzi zdrowiu”, a piły w nadmiarze. Trunek zaprawiony trutką spożywały także inne osoby, i nadal żyją. Co więcej, twierdziły, że był nawet lepszy – wskazywał sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku.

Mieszkania warte wtedy ok. 300 tys. zł przejmowali za połowę ceny, ofiary z nich wyrzucano 

Proceder był odrażający. Oskarżeni wyszukiwali osoby starsze, niezaradne, zniszczone chorobą alkoholową, które posiadały mieszkania w dobrych punktach Warszawy. Roman P. patrzył w okna, typując je np. po brudnych firankach. Później sam, lub z innymi członkami gangu pukał do drzwi i namawiał właścicieli do sprzedaży lokum – mieli dostać gotówkę na wszystkie wydatki i „lokal zastępczy”. „Urobione” ofiary wieźli do notariusza, gdzie odurzone, na głodzie alkoholowym przepisywały im swoje mieszkania lub podpisywały służące temu celowi pełnomocnictwa.

W rzeczywistości, właściciele nie dostawali nic lub grosze (bo pieniądze rzekomo dawano im do ręki – 120–150 tys. zł), lądowali w ruderach. Niektórzy wkrótce umierali, a ich śmierć wydawała się naturalna. Mieszkania warte wtedy ok. 300 tys. zł, przejmował m.in. Tomasz G, lub osoby, które podesłał.

Sąd uniewinnił oskarżonych od zarzutu zabójstw, działania w grupie przestępczej i uznał, że dopuszczali się tylko oszustw „wspólnie i w porozumieniu”

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga i policjanci z wydziału „terroru kryminalnego” Komendy Stołecznej Policji uważali, że procederu dopuszczała się zorganizowana grupa przestępcza, która systematycznie dostarczała ofiarom zabarwiony szkodliwą substancją alkohol, by zagarnąć ich mieszkania i w finale je otruć. Oskarżyła sześć osób – w tym m.in. Tomasza G. (przedsiębiorcę) o kierowanie gangiem trucicieli, i mających z nim działać – Romana P., jego brata i Roberta S., a także notariuszkę Jolantę D. (procesu nie dożył Paweł S.)

Zarzuciła im zabójstwo pięciu osób i usiłowanie zabójstwa sześciu kolejnych. Sąd uniewinnił oskarżonych od zarzutu zabójstw, działania w grupie przestępczej i uznał, że dopuszczali się tylko oszustw „wspólnie i w porozumieniu”.

To, że ofiary uśmiercano wyjawił jeden z mężczyzn, który współdziałał z oskarżonymi – przyniósł na policję plastikową butelkę zawierającą skażony alkohol i twierdził, że taki podawano ofiarom. – Na tej butelce były tylko odciski palców mężczyzny, który ją dostarczył i żadne inne – wytknął sąd.

Nie ma dowodów na to, że poszkodowanych uśmiercał alkohol z trująca domieszką

Dlaczego sąd uznał, że zabójstw nie było? – Izopropanol tylko w dużych ilościach może powodować zgon. Biegły uznał, że nie ma żadnej możliwości, żeby ofiary zmarły z powodu zatrucia alkoholem z taką domieszką – podkreślił sąd.

Brak jest więc związku między ich śmiercią a spożyciem takiego alkoholu. Co prawda, kiedy ofiary umierały, Roman P. chwalił się, że: „to moja robota”, lecz to zdaniem sądu nie dowód. Poza tym, jak zauważył sąd, kilku świadków też spożywało taki alkohol wielokrotnie, a nadal żyją. Nie miały problemów po jego spożyciu.

– Nie mamy pewności, że ten alkohol był podawany po to, żeby zabić – stwierdził sąd.

Poszkodowany twierdził, że oszuści ukradli mu dowód, gdy zabrali go w podróż za granicę „za pracą”, a wracając porzucili go na parkingu w Belgii

Wstrząsająca była sprawa Michała S., którego lokum kupił Tomasz G. – tyle że właściciel zaprzeczył, by u notariusza podpisywał pełnomocnictwo. Uznał, że padł ofiarą oszustwa, zgłosił na policję podrobienie jego podpisu, a od notariusz Jolanty D. żądał odpisu aktu notarialnego sprzedaży jego mieszkania, wskazując, że ktoś skradł mu dowód i nim się posłużył. Notariuszka miała odmówić wydania mu dokumentu.

Poszkodowany twierdził, że oszuści ukradli mu dowód, gdy zabrali go w podróż za granicę „za pracą”, a wracając porzucili go na parkingu w Belgii. Tam stracił przytomność, a gdy się ocknął, nie miał dowodu i kluczy do mieszkania. Trafił do szpitala. Potwierdziła to ambasada RP w Brukseli.

Prokuratura zapowiada wniesienie apelacji

Mężczyzna walczył o swoje mieszkanie (w 2016 r. warte 274 tys. zł) ale – według prokuratury – był tak długo zastraszany, że wycofał doniesienia o kradzieży dowodu i mieszkania – a zeznania przyszedł odwołać w towarzystwie... adwokata. Zmuszono go do zrzeczenia się roszczeń. Został pobity, zmarł. Biegły orzekł, że pełnomocnictwo i pokwitowanie odbioru gotówki zostały podrobione, ale nie ma pewności przez kogo.

Czytaj więcej

Sądowe perturbacje w sprawie gangu trucicieli. Dlaczego proces utknął?

Sąd w tym przypadku uznał, że poszkodowany był niewiarygodny, bo zmieniał zeznania. Oskarżenie odwołał pod presją, bo się bał – twierdzi prokuratura. Notariuszkę uniewinniono. Twierdziła, że właściciel mieszkania był u niej na spisaniu aktu notarialnego, i sprawdziła jego tożsamość. Wykluczyła, że Tomasz G. podszył się pod właściciela, choć obaj mężczyźni byli niepodobni.

 – Nie ma żadnych wątpliwości, że proceder oszustwa miał miejsce. Oskarżeni żerowali na krzywdzie tych osób – wskazał sąd.

Nie ma żadnych wątpliwości, że proceder oszustwa miał miejsce. Oskarżeni żerowali na krzywdzie tych osób

sędzia Beata Ziółkowska, przewodnicząca składu orzekającego

Ale sąd nie dopatrzył się znamion zorganizowanej grupy przestępczej w działaniu oskarżonych – orzekł. – Wniesiemy apelację od tego wyroku – podkreśla prokuratura. 

W sądzie jest nowy akt oskarżenia przeciwko m.in adwokatom, którzy mieli pomagać w procederze przejmowania mieszkań.


Sąd Okręgowy Warszawa Praga ogłosił w czwartek wyrok w głośnej sprawie tzw. szajki trucicieli. I jest on zaskakujący.

Roman P. (niepiśmienny, z zawodu kotlarz) został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, jego brat Krzysztof na osiem lat. Przedsiębiorcy Tomaszowi G., który m.in odkupował po zaniżonych cenach lokale przejęte od poszkodowanych, sąd wymierzył karę 12 lat więzienia. Dwie osoby, w tym notariuszka, u której przeprowadzono jedną z transakcji, zostały uniewinnione.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przestępczość
„Państwo w Państwie”: Grupa zastrasza całą ulicę, policja jest bezradna
Przestępczość
Akcja deportacja. Eksperci: Wyniki nie są imponujące, przestępcy się nie przestraszą
Przestępczość
Kto kłamał w sprawie granatnika, który eksplodował w gabinecie szefa polskiej policji?
Przestępczość
Warszawski sąd chce ściągnąć do Polski rosyjskiego szpiega Pawła Rubcowa
Przestępczość
Wpadł 24-letni Ukrainiec ścigany przez Interpol za narkotyki. Handlował nimi i w Polsce