Od orzeczenia Sądu Rejonowego odwołali się zarówno prokuratura, jak i obrońca mężczyzny.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Krakowie utrzymał częściowo wyrok pierwszej instancji. Sebastian Kościelnik, kierowca seicento został został za winnego, ale bez kary.
Jedną ze spornych kwestii w sprawie było ustalenie, czy rządowa kolumna w momencie przejazdu miała włączone sygnały świetlne i dźwiękowe, informujące innych kierowców, że pojazdy w niej jadące są uprzywilejowane. A także – czy brak tych drugich zmieniałby kwestię odpowiedzialności za to zdarzenie.
A o ich braku mówili zarówno świadkowie zajścia, jak i – publicznie - były funkcjonariusz BOR Piotr Piątek, który po wywiadzie w „Gazecie Wyborczej” został, podobnie jak pozostali BOR-owcy, ponownie przesłuchany przez sąd. Ostatecznie w swoim wyroku SO w Krakowie również uznał, że sygnałów dźwiękowych nie było, wobec czego Kościelnik nie wiedział, że powinien ustąpić miejsca kolejnym pojazdom jadącym kolumną, tylko rozpoczął wykonywanie manewru skrętu. Sąd wskazał przy tym, że – mimo iż nie zachował on odpowiedniej ostrożności - współwinę za zdarzenie może ponosić kierowca ostatniego z rządowych pojazdów (a nie ten prowadzący inne z aut, jak uznał sąd w Oświęcimiu; wtedy prokuratura odmówiła jednak wszczęcia w tej sprawie postępowania).
To oznacza, że – teoretycznie – teraz śledczy mogli wszcząć postępowanie zarówno w sprawie ewentualnej współodpowiedzialności kierowcy rządowego auta, jak i zeznań byłych funkcjonariuszy BOR (które składali oni w niejawnej części postępowania). - Zarówno sąd pierwszej instancji, jak i sąd odwoławczy ustalają, że funkcjonariusze BOR mijają się z prawdą; ja nie mówię, co oni powiedzieli, ale tego rodzaju ustalenia były. Mamy jeszcze potwierdzenie medialnych doniesień na temat funkcjonariusza Piątka, którym sąd (II instancji) – o czym mówił w części jawnej – dał wiarę, (w kwestii tego), że nie było sygnałów dźwiękowych – mówił dziennikarzom obrońca oskarżonego, adw. Władysław Pociej. I dodał: - Nie przesądzając, czy doszło do składania fałszywych zeznań, czy nie, jest to okoliczność, która wymagałaby wyjaśnienia w stosowanym postępowaniu karnym. – Przypomniał, że teraz cała wina spadła na jego klienta, a kasacja do SN formalnie mu nie przysługuje (bo wymierzona kara nie przewiduje bezwzględnego pozbawienia wolności); byłoby to jednak możliwe, gdyby w sprawie ujawniono tzw. bezwzględne przyczyny odwoławcze.
Prokurator okręgowy wskazał jednak, że na razie nie może zadeklarować, że śledczy zajmą się tą sprawą, bo najpierw musi zapoznać się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. - Nadal nie znalazłem w motywach ustnych (sądu) argumentów, które pozwoliłyby mi w tym momencie powiedzieć, że takie postępowanie należy podjąć – powiedział Rafał Babiński.