Maseczka na każdej buzi
Ich zdaniem, sytuacja w szkołach od 1 września nie będzie na terenie całego kraju taka sama, jak przed wybuchem epidemii.
- Tym samym, że nie powinno się zakładać, że funkcjonowanie szkół będzie takie, jak przed wybuchem epidemii lub jedynie lekko zmodyfikowane - podkreślają naukowcy. - Jesteśmy świadomi, że szkody związane z tym, że dzieci miałyby nie pójść do szkoły są istotne. Nie chodzi tu tylko o straty gospodarcze, związane z koniecznością pozostawania rodziców z mniejszymi dziećmi w domu, ale także o straty zdrowotne (nadwaga, depresje, stany lękowe) i rozwojowe u dzieci. Dlatego do kwestii powrotu uczniów do szkół podchodzimy z wielką rozwagą - wyjaśniają.
W ich opinii, nawet w scenariuszu dobrym i optymistycznym (Ro poniżej 1,1 w ciągu najbliższych miesięcy), zakładającym, że epidemię uda się utrzymywać na względnie niskim poziomie intensywności, powinien być wprowadzony powszechnie obowiązek noszenia maseczek w szkołach dla personelu i przynajmniej starszych dzieci.
W scenariuszu umiarkowanym do tego zalecenia powinno dojść: zwiększenie dystansu między ławkami uczniów, wydzielenie grup uczniów, którzy mogą kontaktować się ze sobą, ale nie pomiędzy grupami, oddelegowanie nauczycieli do konkretnych klas (brak transmisji rozszerzonej przy zakażeniu nauczyciela), ograniczenie poruszania się uczniów w przestrzeni wspólnej (np. asynchroniczne przerwy), wietrzenie pomieszczeń w ciągu dnia, dezynfekcja ławek, klamek oraz przedmiotów wspólnych po zajęciach.
Testować i jeszcze raz testować
Naukowcy postulują, by nadzór sanitarny starannie śledził sytuację zdrowotną w rodzinach uczniów, nauczycieli i obsługi technicznej.
- Wykrycie w szkole przypadku COVID-19 powinno skutkować wszczęciem opracowanej z góry procedury sanitarnej. Ponieważ szczegółowe testowanie wszystkich osób może nie być możliwe, sugerujemy wykorzystanie metody testowania grupowego oraz testowania środowiskowego, które to metody są aktywnie rozwijane przez PAN oraz badaczy stowarzyszonych - piszą eksperci.