Rzecznik Praw Obywatelskich przyznaje, że co prawda, praca za pośrednictwem platform internetowych jest stosunkowo nowym zjawiskiem, ale każdego roku przybiera na sile. Specjaliści z różnych branż zgłaszają gotowość świadczenia pracy (użytkownicy) na platformach (pośrednik), które publikują oferty pracy (zleceniodawca). Wszyscy spotykają się na wirtualnym rynku usług, spełniając wzajemnie swoje potrzeby związane z pracą. - Przy takim jednak ustawieniu relacji osoby świadczące pracę nie mają żadnej ochrony. Niepewność zatrudnienia, nieregularność dochodu oraz brak odpowiednich gwarancji ubezpieczeń społecznych powodują, że taka praca ma charakter prekaryjny - wskazuje RPO.

W piśmie do premiera Gowina Rzecznik przypomina, że z konstytucyjnej zasady ochrony pracy, zawartej w art. 24 Konstytucji, wynikają w szczególności obowiązki władzy publicznej. Adam Bodnar zaznacza, że przepis ten nie ogranicza się jedynie do pracy świadczonej w rozumieniu Kodeksu pracy, lecz obejmuje każdą pracę, niezależnie od formy jej wykonywania, jej rodzaju oraz podmiotów ją wykonujących.

Dziś prawo, zarówno na poziomie krajowym jak i europejskim, nie nadąża nad zmianami rynku pracy w tym zakresie. Są jednak państwa, które podejmują ten temat. Za przykład RPO podaje Francję, która w 2016 roku wprowadziła definicję platformy pracy i objęła osoby świadczące pracę za ich pośrednictwem ubezpieczeniem społecznym od wypadków przy pracy oraz przyznała im prawo do korzystania z niektórych instytucji regulowanych przepisami indywidualnego i zbiorowego prawa pracy. Uznała ich za samozatrudnionych miniprzedsiębiorców. Z kolei w Wielkiej Brytanii Sąd Najwyższy uznał, że kierowcy Ubera, jednej z platform zatrudnienia, powinni być zakwalifikowani jako pracownicy (workers – to szersza kategoria niż employees) w myśl prawa brytyjskiego. Tym samym mają prawo do świadczeń z tytułu urlopu, minimalnego wynagrodzenia za pracę i przerw w pracy.