– Znalezienie osoby z uprawnieniami nie jest łatwe. Zdarza się, że jest zatrudniana tylko na papierze, a drużynę trenuje doświadczona osoba, ale bez państwowych uprawnień – mówi prezes małego klubu piłki nożnej.
Zdaniem Jerzego Lipskiego, wiceprezesa Polskiego Związku Sumo, jest to otwarcie na nowe kadry dla sportu. Dzięki temu trenerami będą mogli zostać byli zawodnicy. Wiele osób związanych ze sportem krytykuje jednak proponowane zmiany.
– Musi być ustawowo określona jednostka, która weryfikuje uprawnienia – uważa Dariusz Piotrowski z Polskiej Federacji Sportu Młodzieżowego. – Z grupą dzieci nie może pracować człowiek z ulicy. To, że komuś się wydaje, że świetnie jeździ konno, nie oznacza, że potrafi metodycznie tego uczyć.
Wszyscy przeciwnicy zmian podkreślają, że brak ustawowych wymagań doprowadzi do angażowania niekompetentnych osób. Troje posłów PO, m.in. Jagna Marczułajtis-Walczak, złożyło nawet interpelację w tej sprawie do Joanny Muchy, minister sportu. Resort wyjaśnia, że projekt nie uchyla wszystkich wymagań kwalifikacyjnych, tylko dotyczące obowiązkowych szkoleń, znosi więc nad nimi nadzór ministra. Funkcję tę powinny przejąć związki sportowe. Zawód trenera w UE regulują jeszcze Czechy, Francja i Cypr.
Co z licencjami
System szkoleń dający uprawnienia inne niż państwowa legitymacja działa m.in. w PZPN czy Polskim Związku Narciarstwa. Jerzy Engel, pełnomocnik prezydium zarządu PZPN ds. szkolenia, przyznaje, że dla PZPN deregulacja nic nie zmienia. Drużyny, które chcą uczestniczyć w rozgrywkach organizowanych przez PZPN, muszą trenować osoby z jego licencją. Zdaniem Engela problem będą miały związki, które nie wypracowały systemu szkolenia kadr. Ryszard Bartoszewicz z AWF Wrocław uważa jednak, że związki często nie respektują państwowych legitymacji, i absolwenci AWF, trenerzy II stopnia, i tak muszą płacić za związkowe licencje. Jego zdaniem to je powinna objąć deregulacja. Zaproponowana zaś likwiduje system kształcenia kadr instruktorskich.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.ojczyk@rp.pl