– Ukraina jest suwerennym krajem i jeśli ona poprosi, by sojusznicze wojska znajdowały się na jej terytorium, to nie Rosja będzie decydowała o tym – powiedział Emmanuel Macron o ewentualnym rozmieszczeniu nad Dnieprem europejskich oddziałów.
Jednocześnie brytyjskie media twierdzą, że Londyn gotów jest wysłać wojska do Ukrainy „na tak długo, jak długo to będzie potrzebne”. „To będzie zobowiązanie długoterminowe, mowa jest o latach” – pisze „The Times”.
Moskwa nie wie, jak przeciwstawiać się wysłaniu europejskich wojsk do Ukrainy
Pierwszą reakcją Moskwy były wyzwiska i drwiny pod adresem Europejczyków nawet ze strony zawodowych dyplomatów Kremla. „Macron zdziera zelówki w poszukiwaniu usprawiedliwienia dla współudziału w konflikcie” – napisał w internecie rosyjski „ambasador do spraw nadzwyczajnych”, a dokładniej ds. „przestępstw kijowskiego reżimu” Rodion Mirosznik. W porównaniu z byłym premiero-prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem i tak był to szczyt elegancji. – Wy się lepiej poradźcie Trumpa, bydlaki – rzucił pod adresem przywódców Francji i Wielkiej Brytanii.
Według niego „siły pokojowe powinny być z krajów, które nie wchodzą do NATO. Ale nie, oni i tak chcą wysłać dziesiątki tysięcy. Powiedzcie jasno, że chcecie okazać wojskową pomoc neonazistom w Kijowie. A to oznacza wojnę (Rosji) z NATO”.
Czytaj więcej
Rzecznik premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera oświadczył, że „ponad 30 państw” jest gotowych zaangażować się w operację sił pokojowych na Ukrainie. Taka liczba państw ma tworzyć tzw. koalicję chętnych.