Koalicyjny rząd Olafa Scholza przeszedł do historii w środę wieczorem po zdymisjonowaniu ministra finansów Christiana Lindnera z liberalnego ugrupowania FDP. – Lindner nadużył wielokrotnie mojego zaufania, stosował małostkową taktykę i bojkotował ustawy z bezprecedensowym egoizmem – wyjaśnił kanclerz powody swej decyzji w wystąpieniu telewizyjnym. Tak ostre słowa nie są często używane w niemieckiej polityce. Zdymisjonowany minister finansów zarzucił kanclerzowi, że postawił go pod ścianą, żądając zawieszenia konstytucyjnego hamulca budżetowego zwiększenia zadłużenia. – Nie mogłem się na to zgodzić, bo byłoby to pogwałceniem mojej przysięgi – tłumaczył Christian Lindner. Wraz z nim rząd opuścili ministrowie FDP – z wyjątkiem jednego – i na rok przed wyborami do Bundestagu niemiecki rząd został praktycznie sparaliżowany mimo nowych nominacji ministerialnych.
W tej sytuacji kanclerz zapowiedział na połowę stycznia przyszłego roku głosowanie w Bundestagu nad wotum zaufania. Opozycja domaga się przeprowadzenia tej procedury jak najszybciej.
Wynik jest łatwy do przewidzenia. Przedterminowe wybory parlamentarne odbędą się najpewniej w marcu przyszłego roku. W opublikowanym w środę sondażu Forsy 82 proc. Niemców stwierdziło, że nie wierzy, iż rząd jest zdolny do naprawy sytuacji gospodarczej do końca konstytucyjnej kadencji.
Czytaj więcej
W środę wieczorem po ogłoszeniu przez kanclerza Olafa Scholza dymisji ministra finansów Christiana Lindnera rozpadła się rządząca Niemcami trójpartyjna koalicja.