Los USA w rękach premiera Netanjahu. Misja ostatniej szansy ważna dla Kamali Harris

Sekretarz stanu Antony Blinken poleciał z ostatnią misją pokoju na Bliski Wschód. Jej porażka może pogrzebać szanse Kamali Harris na wyborcze zwycięstwo.

Publikacja: 23.10.2024 05:04

Antony Blinken

Antony Blinken

Foto: AFP

Amerykanie zwykle nie biorą pod uwagę kwestii międzynarodowych, gdy przychodzi do walki o Biały Dom. Tym razem jest jednak inaczej. Na każdym wiecu Donald Trump jest pytany o to, czy wygasi zagraniczne wojny, jeśli zostanie prezydentem. Chodzi w szczególności o Ukrainę i Bliski Wschód.

Tak się dzieje, bo po porażce interwencji w Iraku miliarder zdołał przejąć w 2016 roku kontrolę nad Partią Republikańską, wykorzystując silne tendencje izolacjonistyczne w amerykańskim społeczeństwie. I wciąż na tym gra. Przedstawia Kamalę Harris jako „słabą” liderkę, która nie jest w stanie narzucić woli Ameryki na świecie. Symbolem tej rzekomej „słabości” odchodzącej administracji Joe Bidena były uwłaczające warunki wycofania się Amerykanów z Afganistanu, nawet jeśli decyzja w tej sprawie została podjęta jeszcze za pierwszej kadencji Trumpa. 

Czytaj więcej

Nowy sondaż z USA: Kamala Harris czy Donald Trump? Jest lider, ale niewyraźny

Ale wojna na Bliskim Wschodzie, a w szczególności pacyfikacja Strefy Gazy, w której wedle źródeł palestyńskich miało już zginąć ponad 42 tys. osób, też jest dla części elektoratu sygnałem, że Biden nie jest w stanie narzucić swojej woli nawet najbliższym sojusznikom. Ma to szczególne przełożenie w Michigan, jednym z siedmiu wahających się stanów, od których zależy wynik wyborów 5 listopada. Tu na 10 mln mieszkańców ok. 400 tys. stanowią Amerykanie arabskiego pochodzenie. Za czasów Baracka Obamy stosunkiem 2:1 głosowali oni na demokratów. Jednak dziś są równo podzieleni między Trumpem i Harris. Tak się dzieje, bo ich zdaniem kandydatka demokratów i sam Joe Biden nadmiernie wspierają Izrael mimo łamania przez ten kraj praw człowieka. To może rozstrzygnąć o wyniku wyborów w Michigan, gdzie wedle najnowszych sondaży Harris ma nad Trumpem przewagę mniejszą niż 1 pkt proc. 

Joe Biden nie cierpi Beniamina Netanjahu. Ale musi z nim współpracować

Harris, podobnie jak każdy poważny kandydat na prezydenta USA, nie może sobie jednak pozwolić na otwarty spór z Izraelem. Nie chodzi tylko o znaczenie wpływowej mniejszości żydowskiej w Stanach. 

Co czwarty Amerykanin należy do ruchów ewangelikalnych, które wierzą w konieczność ponownego narodzenia w Duchu Świętym, aby dostąpić zbawienia. Dla tej społeczności znaczenie Ziemi Świętej, a więc i Izraela, jest szczególne. Każdy, kto by naraził państwo żydowskie na zagładę, byłby przez tę część elektoratu uznany za zdrajcę. 

Tą zależność znakomicie wykorzystuje Beniamin Netanjahu. Od ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku Antony Blinken był już dziesięć razy w Izraelu, próbując przekonać jego przywódców do zawieszenie broni. Udało mu się opracować plan pokojowy, zgodnie z którym Arabia Saudyjska przejęłaby gros kosztów odbudowy Strefy Gazy w zamian za uznanie przez Tel Awiw państwa palestyńskiego. Elementem porozumienia byłoby też wydanie przez Hamas izraelskich zakładników. 

Czytaj więcej

Eksplozje i panika w Bejrucie. Izrael uderza w finanse Hezbollahu

W niedawno opublikowanej książce „War” Bob Woodward opisuje, jak złe były w ostatnim roku relacje między Bidenem a Netanjahu. Do tego stopnia, że prezydent nazywał premiera „sk...synem” i twierdził, że nie ma on żadnej strategii. Ale jednocześnie w ciągu ostatniego roku Amerykanie przekazali Izraelowi broń o wartości około 20 mld USD, bez czego Izraelczykom trudno byłoby prowadzić wojnę na tylu frontach.

Netanjahu nawet po likwidacji w minionym tygodniu przywódcy palestyńskich terrorystów Jahja Sinwara nie zgodził się jednak na wstrzymanie pacyfikacji Strefy Gazy, na co liczył Blinken. Podobnie Izrael nie zamierza wstrzymać operacji likwidacji baz Hezbollahu w Libanie. 

Uderzenie na dużą skalę Izraela w Iran może zmusić USA do zaangażowania się w wojnę na Bliskim Wschodzie

Przełomowym wydarzeniem dla wyniku amerykańskich wyborów może być jednak bezpośredni atak na Iran. Chodzi o odpowiedź na atak Teheranu na państwo żydowskie 1 października. Amerykanie są teraz przekonani, że odwetowe uderzenie nastąpi przed wyborami 5 listopada. Zdaniem „Washington Post” izraelski przywódca miał obiecać Bidenowi, że ofiarami uderzenia nie padną ani irańskie instalacje atomowe, ani naftowe. W tym pierwszym przypadku odpowiedź Teheranu mogłaby być tak brutalna, że Ameryka nie miałaby innego wyboru, jak wziąć udział w konflikcie. W drugim doszłoby do skokowego wzrostu cen ropy. Oba scenariusze miałyby fatalne przełożenie na szanse Harris na wygraną. 

Czytaj więcej

Wybory prezydenckie w USA: Donald Trump przekonuje, że prowadzi go ręka Boga

Jednak w piątek na koncie na platformie Telegram związanym z Iranem pojawił się raport amerykańskich władz o tym, że Izrael szykuje się do uderzenia na wielką skalę na Iran. Nie jest jednak jasne, do jakiego stopnia można polegać na tych doniesieniach. Na wszelki wypadek Biden posłał do Izraela baterię ochrony przed pociskami balistycznymi Thaad ze stu amerykańskimi żołnierzami obsługi. Mają chronić Izraelczyków przed zemstą Irańczyków. 

Polityka
Donald Trump wysuwa roszczenia wobec Panamy. „Możemy zażądać zwrotu kanału”
Polityka
Nowy rząd w Reykjaviku. Islandią rządzą kobiety
Polityka
Politico: Fico oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa. W tle tranzyt rosyjskiego gazu
Polityka
Viktor Orbán zapowiada kolejne azyle. „Nie powiem, co sądzę o praworządności w Polsce”
Polityka
"The Washington Post": Trump planuje spotkanie z Putinem. "Dwaj samozwańczy geopolityczni przywódcy alfa"
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10