„Rzeczpospolita”: Czy Putin potrzebuje dzisiaj zamrożenia konfliktu?
Michaił Chodorkowski: Dla Kremla nie ma dobrego wyjścia. Jeżeli Putin przegra wojnę, jego reżim upadnie. A jeżeli dojdzie do zawieszenia broni, Putin pozostanie z wyludnionymi okupowanymi terytoriami, ze zniszczoną infrastrukturą, która pochłaniałaby miliardy dolarów w ciągu kolejnych dziesięcioleci. Trwająca wojna może też doprowadzić do konfrontacji z NATO, która dla niego źle się skończy.
Czytaj więcej
„Czy Rosja powinna zostać usunięta z Rady Bezpieczeństwa ONZ w związku z agresją na Ukrainę?” - takie pytanie zadaliśmy uczestnikom sondażu SW Research dla rp.pl.
Ma pewien problem. Na razie wysyła na front ochotników-najemników. Ale tego nie wystarczy, by poszerzyć skalę swoich działań nad Dnieprem musiałby przeprowadzić mobilizację i przestawić całe państwo na wojskowe tory. Musiałby wydawać nie 8-9 proc. PKB na wojnę jak teraz, lecz 16 proc. a nawet więcej. A tego Rosjanie mogą nie zaakceptować. Zbyt duże jest ryzyko. Myślę, że również chciałby utrwalić obecny stan rzeczy. Myślę, że intencje ku negocjacjom są zarówno ze strony Rosji, jak i ze strony Zachodu. Ukraina zaś pyta o to, kto zagwarantuje jej bezpieczeństwo.
Pojawiły się doniesienia, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz planuje pierwszą od ponad dwóch lat rozmowę telefoniczną z Putinem. Co pan o tym myśli?
Gdyby do tego doszło i zachodni przywódcy znów zaczęliby dzwonić na Kreml, Putin uznałby to za słabość. W Rosji jest takie powiedzenie: „ktoś kamień włożył w jego wyciągniętą rękę" (chodzi o wiersz Michaiła Lermontowa „Żebrak”). Jeżeli Putin zobaczy, że przywódcy Zachodu wyciągają do niego ręce, potraktuje to jako ręce podniesione do góry.
Cała rozmowa ukaże się w poniedziałkowym wydaniu „Rzeczpospolitej” i na stronie rp.pl