„Dzień dobry, uczniowie. Dzisiaj nasz kraj przeżywa bardzo trudny moment. My się kończymy i nie ma kim nas zastąpić. Ta wojna potrwa długo. To święta wojna za prawdę. Walczymy przeciwko złu, które nie gardzi żadnymi metodami. Jeżeli przegramy, nikt nie ujdzie z życiem. Przyjdą po wasze mamy, siostry i braci. Wyrządzą im krzywdę – przekonywał niedawno uczniów jednej z rosyjskich szkół Daniił Tulenkow. – Zapomnijcie o uniwersytetach, imprezach i innych bzdurach. Idźcie na front, uczcie się kopać. Kopać, kopać i jeszcze raz kopać. To wam się przyda” – przekonywał.
Uczennice zachęcał, by szukały sobie chłopaków, którzy uczestniczą w wojnie. – Kochajcie ich, traktujcie ich delikatnie – mówił.
Wojna Rosji z Ukrainą: z więzienia na front, z frontu do szkoły
Nauczycielka przedstawiła Tulenkowa jako „bohatera Rosji” i „uczestnika działań wojennych”. Szczegółów nie zdradziła. Mężczyzna, który przemawiał do uczniów, zaciągnął się do wojska prosto z więzienia, odsiadywał wyrok za oszustwa. Trafił do jednostki karnej „Sztorm-Z” (litera „z” jest jednym z głównych symboli wykorzystywanych przez Rosjan podczas agresji na Ukrainę) i wylądował w najgorszym piekle na froncie wojny z Ukrainą.
Nauczycielka przedstawiła Tulenkowa jako „bohatera Rosji” i „uczestnika działań wojennych”. Szczegółów nie zdradziła.
Jak trafił do tej szkoły? Wszystko w ramach „lekcji męstwa”, które odbywają się każdej rosyjskiej szkole. Odpowiednią decyzję resort edukacji podjął jeszcze w 2017 roku, wówczas umożliwiało to mundurowym (policji, wojskowym czy funkcjonariuszom FSB) prowadzenie „patriotycznych rozmów” z uczniami.