Wieczór wyborczy 7 kwietnia 2024 roku przebiegł w pewnym sensie tak, jak wyobrażało sobie to Prawo i Sprawiedliwość. Partia Kaczyńskiego i jej stratedzy doskonale zdawali sobie sprawę, że wynik w dużych miastach będzie co najmniej średni. Najważniejsze były sejmiki, a konkretniej to, czy PiS prześcignie PO. Po drugie - w ilu województwach władzę straci. Prezes Kaczyński mógł ogłosić kolejne zwycięstwo, a straty w sejmikach okazały się raczej umiarkowane. Ale później sytuacja zaczęła się komplikować.
Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę na Podlasiu
Miesiąc po wyborach samorządowych PiS straciło władzę w swoim bastionie - na Podlasiu. To wynik wolty dwójki radnych. Gdyby w noc wyborczą 7 kwietnia okazało się, że na Podlasiu PiS przegrywa wybory, to opowieść o tamtym wieczorze byłaby zupełnie inna. Nie byłoby już tezy, że PiS swoje najważniejsze bastiony obroniło. To zmieniłoby wydźwięk czasu po kampanii wyborczej. Tak się jednak nie stało, a utrata władzy następuje dużo później. Czy można powiedzieć przez to, że nic się w ogóle nie stało? Nie, bo polityka to nie tylko medialne opowieści, nawet jeśli są chwilowo korzystne.
Czytaj więcej
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zawiesił byłego ministra rolnictwa w prawach członka partii. Zawieszony Krzysztof Jurgiel przekazał w rozmowie z Polsat News, że nie otrzymał żadnej decyzji, a o sprawie wie z mediów.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński postanowił w reakcji zawiesić Krzysztofa Jurgiela, byłego ministra rolnictwa i jedną z ważnych postaci w regionie. Dwójka radnych miała być z nim w przeszłości związana, chociaż jak pisze np. portal WP w PiS są głosy, że Jurgiel stał się kozłem ofiarnym, a raczej ofiarą intrygi wrogich mu polityków. Kaczyński postanowił jednak wysłać taki, a nie inny sygnał. Bo władza w sejmikach jest realnie ważna dla partii opozycyjnej. Utrata Podlasia będzie bolała. To co wydarzyło się niedawno w sejmiku wymagało jednoznacznej reakcji.