Minął ponad rok, odkąd w Polsce po raz pierwszy odbył się tworzony przez pana Zjazd Deputowanych Ludowych. Obecnie spotykacie się już po raz czwarty. Czy ta działalność ma wpływ na sytuację w Rosji?
Mówi o nas główna telewizja państwowa, uznano nas za organizację niepożądaną. Nie liczyliśmy na jakąś dużą reakcję społeczeństwa. Stawiamy na elity, na proces rozpadu systemu. Musimy pokazać elitom, że jest alternatywa polityczna. Trwa mocna konkurencja w opozycji rosyjskiej, bo każdy chce zająć swoje miejsce. Ale nikt poza nami nie przygotowuje się do przyszłości. Tylko my mamy jakąś legitymację, którą dawali nam nasi wyborcy. Tworzymy parlament, do którego dołączyli nawet byli deputowani Jednej Rosji.
Czytaj więcej
W sytuacji imperialistycznej wojny i bardzo represyjnego reżimu alternatywa dla putinizmu może pojawić się tylko z zewnątrz – pisze rosyjski opozycjonista.
A czy nie obawiacie się popadnięcia w rutynę, oderwania się od rzeczywistości?
Tak wygląda walka polityczna. Rosjanie walczą też po stronie Ukrainy, tam rutyny na pewno nie będzie. Nie łączymy tych rzeczy, bo żadna siła na Zachodzie nie poprze organizacji zbrojnej. Stawiamy na współpracę z parlamentami innych państw. W parlamentach wielu krajów rozwiązano tzw. grupy przyjaźni z Rosją. Chcemy odbudować grupy przyjaźni, ale już z wolną Rosją. Rozmowy trwają. Chcemy, by świat demokratyczny po przyszłorocznych wyborach nie uznawał Putina za legalnego prezydenta.