Pokerowa zagrywka Macrona: sięgnął po artykuł 49.3 konstytucji. Manewr jest ryzykowny

Prezydent postawił wszystko na jedną kartę: wprowadzić reformę emerytalną, ryzykując nawet upadek rządu.

Publikacja: 16.03.2023 21:00

Strajk służb oczyszczania spowodował, że w Paryżu zalega już 7 tysięcy ton śmieci

Strajk służb oczyszczania spowodował, że w Paryżu zalega już 7 tysięcy ton śmieci

Foto: Christophe ARCHAMBAULT/AFP

289 głosów – do ostatniej chwili przed głosowaniem w czwartek wieczorem w Izbie Deputowanych trwało liczenie, czy za przesunięciem z 62 do 64 lat wieku uprawniającego do uzyskania świadczeń emerytalnych jest gotowa zagłosować większość posłów. Ugrupowania składające się na zaplecze Emmanuela Macrona mają ich tylko 250. Konieczna więc była pomoc pozostających w opozycji konserwatywnych Republikanów. Jednak partia, która liczy 61 deputowanych, podzieliła się.

W ocenie Pałacu Elizejskiego tylko ok. 30 z nich było gotowych poprzeć proponowaną przez Macrona reformę. Nawet groźba rozwiązania parlamentu, co mogłoby jeszcze bardziej zmarginalizować gaullistów, nie zadziałała. Macron doszedł więc do wniosku, że jedyną opcją jest sięgnięcie po artykuł 49.3 konstytucji, który pozwala na ratyfikację ustawy bez głosowania, jeżeli większość posłów nie opowie się za obaleniem rządu.

Czytaj więcej

Francja opóźnia zakup amunicji dla Ukrainy przez UE?

Ekipa Elisabeth Borne sięgała już dziesięć razy po takie rozwiązanie od lata ubiegłego roku. W powołanej w 1958 r. V Republice tylko jeden rząd robił to częściej. Manewr jest ryzykowny, bo przeciwko reformie emerytalnej opowiada się zarówno koalicja ugrupowań radykalnej lewicy Nupes Jean-Luc Melenchona, jak i skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Jeśli przy okazji wotum nieufności dla rządu połączą siły, będą mieli większość. Wówczas Macron, jak wcześniej Francois Mitterrand czy Jacques Chirac, może zostać skazany na kohabitację z ekipą o zupełnie innych niż on barwach politycznych.

Lepiej niż w Polsce

Emmanuel Macron postanowił jednak zaryzykować, bo jeśli dałby za wygraną w tak kluczowej sprawie, stałoby się jasne, że przez cztery lata, jakie mu jeszcze pozostały w Pałacu Elizejskim, nie zdołałby już w istotny sposób przebudować kraju.

Czytaj więcej

Reforma emerytalna we Francji: Starcia policji z protestującymi w Paryżu

Reforma i tak już została nieco rozmyta, aby Republikanie mogli poprzeć ją w czwartek rano w Senacie. Tu większość była imponująca: 193 za przy 114 przeciw. Wytłumaczenie jest jednak łatwe: inaczej niż w izbie niższej parlamentu, w gremium zasiadającym w Pałacu Luksemburskim zdecydowanie dominuje prawica, w szczególności konserwatywni Republikanie.

Prze- trwanie ekipy premier Elisabeth Borne nie jest pewne

To pod ich naciskiem do tekstu dopisano jednak możliwość zwiększenia o 5 proc. emerytur matek wychowujących dzieci. Umożliwiono też specjalny status zatrudnienia osób powyżej 60. roku życia, który pozwala firmom odpisać część podatków. To powoduje, że zyski budżetowe z reformy będą niższe.

Jest ona konieczna, bo choć dzietność we Francji (1,8 na kobietę) jest nieporównanie lepsza niż w Polsce (1,38), to z powodu wydłużenia długości życia deficyt systemu zabezpieczeń emerytalnych narasta. Jednak po przeforsowaniu zmian nad Sekwaną Polska obok Austrii i Czech pozostaje ostatnim, w którym kobiety mogą zrezygnować z pracy już w wieku 60 lat w zamian za pełne uposażenie. Wszędzie indziej w Unii rządy miały zarówno wystarczająco wyobraźni politycznej, jak i determinacji, aby zejść ze ścieżki prowadzącej do katastrofy finansów publicznych. Przykładem Włochy, gdzie załamanie przyrostu naturalnego rozpoczęło się już w latach siedemdziesiątych XX wieku. Jednak choć w kolejnych rządach w Rzymie biorą udział ugrupowania populistyczne, udało się przesunąć wiek emerytalny zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, do 67 lat.

Wzór Thatcher

We Francji batalia w tej sprawie toczyła się jednak nie tylko w parlamencie, ale i na ulicach. Także w czwartek część pociągów i transportu miejskiego nie działała. Strajk służb oczyszczania spowodował, że w Paryżu zalega już 7 tys. ton śmieci. Około trzech czwartych Francuzów popiera akcję strajkową.

Jest to więc swoisty pojedynek przywódców wywodzących się z dwóch różnych światów. Z jednej Macrona, z drugiej lidera radykalnego związku zawodowego CGT Phlippe’a Martineza. Syn Hiszpanki, walczącej w wojnie domowej po stronie republikanów, i Francuza, który także zaangażował się w walkę z frankistami, ma okazję po raz ostatni udowodnić, że związki zawodowe wciąż zachowują potężne wpływy we Francji: za miesiąc odchodzi na emeryturę. Jednak liczba członków CGT, która jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku sięgała 2 mln osób, spadła dziś do ok. 660 tys. Większą liczbę członków ma już nawet umiarkowana centrala związkowa CFDT, na której czele stoi Laurent Berger.

Już w czwartek rano Martinez zapowiedział, że jeśli reforma emerytalna przejdzie tak w drodze głosowania w Izbie Deputowanych, jak i przy użyciu artykułu 49.3, wezwie do utrzymania strajku generalnego w kraju. Wielu ekspertów porównuje to do strajków górników w Wielkiej Brytanii w latach 1984–1985, które ostatecznie złamała Margaret Thatcher. W ten sposób otworzyła drogę do dogłębnej reformy kraju. Sam Macron już w 2019 r. lansował znacznie bardziej ambitną od obecnej reformę systemu emerytalnego, obejmującą likwidację większości przywilejów branżowych. Pandemia spowodowała, że musiał z niej zrezygnować.

Polityka
Donald Trump wysuwa roszczenia wobec Panamy. „Możemy zażądać zwrotu kanału”
Polityka
Nowy rząd w Reykjaviku. Islandią rządzą kobiety
Polityka
Politico: Fico oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa. W tle tranzyt rosyjskiego gazu
Polityka
Viktor Orbán zapowiada kolejne azyle. „Nie powiem, co sądzę o praworządności w Polsce”
Polityka
"The Washington Post": Trump planuje spotkanie z Putinem. "Dwaj samozwańczy geopolityczni przywódcy alfa"
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10