289 głosów – do ostatniej chwili przed głosowaniem w czwartek wieczorem w Izbie Deputowanych trwało liczenie, czy za przesunięciem z 62 do 64 lat wieku uprawniającego do uzyskania świadczeń emerytalnych jest gotowa zagłosować większość posłów. Ugrupowania składające się na zaplecze Emmanuela Macrona mają ich tylko 250. Konieczna więc była pomoc pozostających w opozycji konserwatywnych Republikanów. Jednak partia, która liczy 61 deputowanych, podzieliła się.
W ocenie Pałacu Elizejskiego tylko ok. 30 z nich było gotowych poprzeć proponowaną przez Macrona reformę. Nawet groźba rozwiązania parlamentu, co mogłoby jeszcze bardziej zmarginalizować gaullistów, nie zadziałała. Macron doszedł więc do wniosku, że jedyną opcją jest sięgnięcie po artykuł 49.3 konstytucji, który pozwala na ratyfikację ustawy bez głosowania, jeżeli większość posłów nie opowie się za obaleniem rządu.
Czytaj więcej
Brytyjski "The Telegraph", powołując się na swoje źródła twierdzi, że Francja opóźnia realizację unijnego planu w kwestii zakupu amunicji artyleryjskiej dla Ukrainy, domagając się, by 2 mld euro, które mają być przeznaczone na ten cel, trafiły tylko do firm z UE.
Ekipa Elisabeth Borne sięgała już dziesięć razy po takie rozwiązanie od lata ubiegłego roku. W powołanej w 1958 r. V Republice tylko jeden rząd robił to częściej. Manewr jest ryzykowny, bo przeciwko reformie emerytalnej opowiada się zarówno koalicja ugrupowań radykalnej lewicy Nupes Jean-Luc Melenchona, jak i skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Jeśli przy okazji wotum nieufności dla rządu połączą siły, będą mieli większość. Wówczas Macron, jak wcześniej Francois Mitterrand czy Jacques Chirac, może zostać skazany na kohabitację z ekipą o zupełnie innych niż on barwach politycznych.
Lepiej niż w Polsce
Emmanuel Macron postanowił jednak zaryzykować, bo jeśli dałby za wygraną w tak kluczowej sprawie, stałoby się jasne, że przez cztery lata, jakie mu jeszcze pozostały w Pałacu Elizejskim, nie zdołałby już w istotny sposób przebudować kraju.