We wtorek we Lwowie prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że nasz kraj gotowy jest przekazać około 14 leopardów (kompanię), jednak w ramach szerszej koalicji państw. Do podobnej inicjatywy jest gotowa Finlandia. Jednak już siedem miesięcy przed Polską na podobny krok, i to w większej skali (40 czołgów) był gotowy premier Hiszpanii Pedro Sanchez. Oficjalnie do transakcji nie doszło z powodu złego stanu maszyn stacjonujących w bazie w Zaragozie. Pojawiły się jednak przypuszczenia, że ruch zablokował Berlin.
– W tej chwili presja na Niemcy jest bardzo duża i moim zdaniem w końcu jej ulegniemy, zgodzimy się na przekazanie leopardów. Ale zgodnie z niemieckim przysłowiem, kto szybko daje, dwa razy daje. A Niemcy nie mogą tego zrozumieć – mówi źródło w Berlinie.
Podobnego zdania jest szef ukraińskiej dyplomacji. W rozmowie z niemiecką telewizją ARD Dmytro Kułeba uznał, że Niemcy w końcu zgodzą się przekazanie czołgów swojej produkcji. – Na początku zawsze mówią „nie”. Potem tłumaczą się ze swojego stanowiska. A na koniec mówią „tak”. Tak było z haubicami, systemami obrony przeciwlotniczej IRIS–T, wozami bojowymi Marder, bateriami Patriot. Staramy się zrozumieć, skąd takie działanie – powiedział.
Poza Niemcami, Polską i Finlandią leopardy posiadają: Grecja, Austria, Szwecja, Węgry, Portugalia, Dania i Hiszpania. W użytkowaniu jest 2 tys. takich czołgów. Zdaniem Kijowa potrzeba ich 300, aby zmienić przebieg wojny.
Na spotkaniu 20 stycznia Brytyjczycy mają ogłosić przekazanie Ukraińcom czołgów Challenger 2. Koordynację działań w tej sprawie z innymi sojusznikami premier Rishi Sunak zlecił ministrowi obrony Benowi Wallace’owi. Olaf Scholz wielokrotnie powtarzał, że Niemcy nie będą w pojedynkę przekazywać Ukrainie ciężkich czołgów. Inicjatywa Brytyjczyków wytrąca jednak z rąk kanclerza ten argument.