Na początku ubiegłego tygodnia wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak (PiS) oświadczył, że "z satysfakcją" przyjął propozycję minister obrony Niemiec dotyczącą rozmieszczenia w Polsce "dodatkowych wyrzutni rakiet Patriot". Dwa dni później Błaszczak poinformował, że po kolejnych atakach rakietowych Rosji na Ukrainę zwrócił się do Niemiec, aby proponowane Polsce baterie Patriot zostały przekazane na Ukrainę i rozstawione przy zachodniej granicy. Szefowa niemieckiego resortu obrony Christine Lambrecht oświadczyła w odpowiedzi, że przedmiotowe wyrzutnie Patriot "są częścią zintegrowanej obrony powietrznej NATO, co oznacza, że mają zostać rozmieszczone na terytorium NATO".
W środę o sprawę w radiowej Jedynce zapytany został wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz, któremu przypomniano, że w poniedziałek kanclerz Niemiec Olaf Scholz mówił, że oferta w sprawie wyrzutni Patriot wciąż jest na stole.
Czytaj więcej
- Jeżeli bronimy polskiego nieba, no to to niebo jest w tej chwili najbardziej zagrożone nad Ukrainą i tam trzeba te wszystkie siły skupić - powiedział europoseł PiS Ryszard Legutko, pytany w Polskim Radiu o sprawę niemieckich wyrzutni Patriot.
- To jest bardzo ważna deklaracja i cieszymy się z tej deklaracji. Liczymy, że tutaj nie ma jakiegoś drugiego dna w tej propozycji, podszytego pijarem i propagandą, jak często piszą niemieckie media, bo jest ważne, aby wzmacniać wschodnią flankę NATO - powiedział wiceszef MON.
- Ta nasza propozycja, po pierwszych rozmowach, była taka, aby przekazać patrioty armii ukraińskiej. Nie chodziło nam o to, żeby wysyłać Bundeswehrę do walki z Rosją na Ukrainie, ale żeby przekazać sprzęt wojskowy Ukrainie tak, jak przekazują Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska - kontynuował Skurkiewicz.