– Uważam, że tak właśnie należy postąpić. Sprawa dotyczy bardzo poważnego oskarżenia – powiedział Juri Ratas, ogłaszając swą dymisję.
– Trudno byłoby mu podjąć inną decyzję – natychmiast odpowiedziała prezydent Kersti Kaljulaid i misję formowania nowego gabinetu powierzyła przewodniczącej Estońskiej Partii Refom Kai Kallas. Po wyborach 2019 roku „reformiści" zostali największym ugrupowaniem w parlamencie, ale Ratas ubiegł ich w wyścigu do władzy, formując prawicową koalicję. Pozostał premierem za cenę włączenia do rządu niepopularnego, skrajnie prawicowego ugrupowania EKRE.
Na premiera posypały się zarzuty, że za wszelką cenę chce utrzymać się u władzy. Od tej pory jego rządem wstrząsały naprzemiennie skandale korupcyjne (w które zamieszani byli działacze Partii Centrum) i międzynarodowe (wywoływane przez EKRE).
W zeszłym roku służba bezpieczeństwa wszczęła śledztwo w sprawie kredytu danego przez państwową spółkę KredEx (w całości należącą do ministerstwa gospodarki) firmie deweloperskiej, która chciała zbudować w centrum Tallina osiedle luksusowych apartamentowców. Inwestor (który do swojego projektu wciągnął też Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju) chwalił się, że będzie to największa taka budowa w najnowszej historii kraju, ale śledczych zaniepokoiło, że kredyt od państwowej spółki dostał na 2 proc., gdy tymczasem normalną stawką byłoby 10 proc.
Okazało się, że deweloper dostał ulgowy kredyt w zamian za wpłaty na konto partii premiera Ratasa. On sam podobno nie był zamieszany w proceder, ale zarzuty usłyszy sekretarz generalny jego partii, jedna z doradczyń ministra finansów (z partii EKRE) oraz trzy inne osoby.