Ministrowie spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej mają dziś rozmawiać o sposobie odpowiedzi na wydarzenia w Rosji, gdzie aresztowany został lider opozycji Aleksiej Nawalny, a w czasie demonstracji osób domagających się jego zwolnienia zatrzymano ponad 3 tys. osób. W sobotę na ulice w całej Rosji, od Chabarowska na wschodzie po Kaliningrad, wyszły dziesiątki tysięcy manifestantów. To jeden z największych protestów, jakie miały miejsce za rządów prezydenta Władimira Putina. Współpracownicy Nawalnego zapowiedzieli kontynuację protestów.
W rozmowie z "Financial Times" prezydent Andrzej Duda ocenił, że szef unijnej dyplomacji Josep Borrell powinien ponownie rozważyć plany złożenia wizyty w Moskwie w przyszłym miesiącu.
Prezydent ocenił, że wizyta byłaby błędem, chyba że doszłoby do niej pod warunkiem zwolnienia Nawalnego. - Bez tego, uważam, nie ma o czym mówić - powiedział "FT" Duda. - Rosja nie jest państwem, któremu można ufać ani takim, które podziela te same wartości i cele z punktu widzenia zasad demokracji co kraje euroatlantyckie. To inny kraj. To państwo, które od lat pokazuje, że jego imperialne ambicje wróciły - zaznaczył.
Zdaniem prezydenta, rozmowy o dalszych sankcjach wobec Rosji są uzasadnione zarówno z powodu sprawy Nawalnego, jak i postępowania Federacji Rosyjskiej wobec Gruzji i Ukrainy.
- Nie ma innego pokojowego narzędzia do wywierania presji na państwo, które łamie zasady prawa międzynarodowego. Tutaj prymat prawa międzynarodowego ma fundamentalne znaczenie. Dopóki prawo międzynarodowe jest przestrzegane, nie ma wojny. Gdy to prawo jest łamane, efektem tego jest zawsze wojna - powiedział "FT" Andrzej Duda.