Gowin był pytany, czy zdarzyło mu się, że podchodzili do niego wyborcy, aby wyrazić dezaprobatę wobec tego, jak władzę sprawuje rząd PIS w czasie, gdy Gowin był w tym rządzie wicepremierem. Polityk podkreślił, że zdarzało mu się to wielokrotnie. Pytanie nawiązywało do incydentu z udziałem wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który nazwał "kretynką" kobietę, która zaczepiła go w galerii handlowej i skrytykowała go za to "co dzieje się w kraju, co PiS robi kobietom".
Czytaj więcej
Po zdarzeniu w krakowskiej galerii handlowej, gdy nazwał kobietę "kretynką", wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki wyjaśnia, że padł ofiarą "chamstwa i agresji", a na agresję i chamstwo "trzeba reagować".
- Z odpowiedzialności za Polskę można wywiązywać się dobrze tylko wsłuchując się w głosy Polaków. Nie chodzi o to, aby otaczać się tymi, którzy się z nami zgadzają. Trzeba umieć skonfrontować się z naszymi krytykami - stwierdził Gowin.
- Słowa (Terleckiego) są przejawem braku kultury osobistej. Mamy tu do czynienia jednak z czymś głębszym, z przejawem arogancji władzy, która cechuje z pewnością pana marszałka Terleckiego, ale obawiam się, że jest to postawa coraz powszechniejsza w kręgach władzy - ocenił były wicepremier.
- Pan marszałek powinien przeprosić, myślę, że skończy się tym, że zostanie wezwany przez Jarosława Kaczyńskiego i usłyszy, że przesadził - dodał. A czy Terlecki poniesie jakieś konsekwencje? - Wiemy doskonale, że pan marszałek jest zbyt bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego, żeby mógł ponieść jakiekolwiek konsekwencje. Sądzę jednak, że tą jedyną konsekwencją będzie społeczna dysfamia - stwierdził jednocześnie.