Ze stanowiskiem tym dyskutuje film „Proxima" o przygotowaniach do planowanego przez ESA lotu na Marsa. Reżyserką jest kobieta, kobieta gra także główną rolę astronautki z Francji, poznajemy zatem kobiecy punkt widzenia na te kwestie. Jest on taki, że kobiecie kosmos należy się tak samo jak mężczyźnie, co najwyżej kosztem większych wyrzeczeń. Bo choć „kobieta potrafi", jak Hela traktorzystka nie przymierzając, to wszyscy ją uważają za astronautę drugiej kategorii. Na każdym kroku musi dowodzić, że nie jest gorsza od chłopów, więc zamiast 7g na centryfudze ordynuje 9g (dziewięciokrotne przeciążenie), a potem w hotelu wymiotuje jak kot. Nie zgadza się na żadne taryfy ulgowe, ma być ostro i na serio, kosmos nie zna się na żartach.
Astronauci z programu Apollo (i z innych też) mieli żony, które brały na swoje barki dom i dzieci. Jak istotna była to pomoc, unaocznia książka Lily Koppel „Żony astronautów". Sara z „Proximy" ma córkę w podstawówce i męża astrofizyka w Darmstadt (jest z nim w separacji), po odbębnieniu dniówki na symulatorach wraca skonana i musi się zająć dzieckiem. Mąż tymczasem wytycza trasy dla łazików na Marsie, być może dla przyszłej wyprawy, na nic nie starcza mu czasu, ale gdy Sara leci na trzy tygodnie do Rosji trenować, a potem na stację orbitalną, solidarnie zajmuje się małą. Przesłanie filmu jest takie, że kobieta, nawet spętana swą biologią i dziećmi, nawet pozbawiona wsparcia męża czy teściów, nie da sobie wydrzeć kosmosu i wbrew wszystkiemu poleci ku gwiazdom.
Przygotowania do lotu obejmują ćwiczenia w basenie, na jeziorze i w lesie (operacje ratunkowe na orbicie, lądowanie i wodowanie). W rosyjskim programie kosmicznym panują straszne rygory: gdy Sara spóźnia się o parę sekund, zostaje wykluczona z zajęć – ale alkohol pije się tam zarówno na przymusowym biwaku, jak i w hotelu. I Sara ciągnie wódkę na równi z chłopami, z gwinta. Jednak zablokowania menstruacji na orbicie odmawia, choć na ograniczonej przestrzeni jest to spora niedogodność.
Film jest dość spokojny i poza sprawami rodzinnymi brak wyraźnie wyeksponowanego problemu. A przecież nieważkość to nie błogostan. Brak ciążenia, zwłaszcza długotrwały, demoluje organizm: od wypłukiwania wapna z kości po rozregulowanie hydrauliki ciała. Wypchnięcie płynów z nóg wzwyż powoduje, że astronautki mają wielkie i sterczące biusty; za to woda w głowie przyprawia je o awarie błędnika i otumanienie (w tym przypadku zresztą tak samo jak mężczyzn).