Kobiety też żądają gwiazd

Stanisław Lem zapytany, dlaczego w jego powieściach nie ma astronautek, odrzekł: jakże to, gdzie kobiety, tam i dzieci, Misie Uszatki, beciki itp. Pieluchy powiewające na sznurach przy zmianie ciągu odebrałyby misjom do gwiazd ostatnią powagę. Astronauta ma być kimś w rodzaju mnicha, jego oddanie nauce i kosmosowi powinno być zupełne.

Publikacja: 07.02.2020 18:00

Kobiety też żądają gwiazd

Foto: materiały prasowe

Ze stanowiskiem tym dyskutuje film „Proxima" o przygotowaniach do planowanego przez ESA lotu na Marsa. Reżyserką jest kobieta, kobieta gra także główną rolę astronautki z Francji, poznajemy zatem kobiecy punkt widzenia na te kwestie. Jest on taki, że kobiecie kosmos należy się tak samo jak mężczyźnie, co najwyżej kosztem większych wyrzeczeń. Bo choć „kobieta potrafi", jak Hela traktorzystka nie przymierzając, to wszyscy ją uważają za astronautę drugiej kategorii. Na każdym kroku musi dowodzić, że nie jest gorsza od chłopów, więc zamiast 7g na centryfudze ordynuje 9g (dziewięciokrotne przeciążenie), a potem w hotelu wymiotuje jak kot. Nie zgadza się na żadne taryfy ulgowe, ma być ostro i na serio, kosmos nie zna się na żartach.



Astronauci z programu Apollo (i z innych też) mieli żony, które brały na swoje barki dom i dzieci. Jak istotna była to pomoc, unaocznia książka Lily Koppel „Żony astronautów". Sara z „Proximy" ma córkę w podstawówce i męża astrofizyka w Darmstadt (jest z nim w separacji), po odbębnieniu dniówki na symulatorach wraca skonana i musi się zająć dzieckiem. Mąż tymczasem wytycza trasy dla łazików na Marsie, być może dla przyszłej wyprawy, na nic nie starcza mu czasu, ale gdy Sara leci na trzy tygodnie do Rosji trenować, a potem na stację orbitalną, solidarnie zajmuje się małą. Przesłanie filmu jest takie, że kobieta, nawet spętana swą biologią i dziećmi, nawet pozbawiona wsparcia męża czy teściów, nie da sobie wydrzeć kosmosu i wbrew wszystkiemu poleci ku gwiazdom.

Przygotowania do lotu obejmują ćwiczenia w basenie, na jeziorze i w lesie (operacje ratunkowe na orbicie, lądowanie i wodowanie). W rosyjskim programie kosmicznym panują straszne rygory: gdy Sara spóźnia się o parę sekund, zostaje wykluczona z zajęć – ale alkohol pije się tam zarówno na przymusowym biwaku, jak i w hotelu. I Sara ciągnie wódkę na równi z chłopami, z gwinta. Jednak zablokowania menstruacji na orbicie odmawia, choć na ograniczonej przestrzeni jest to spora niedogodność.

Film jest dość spokojny i poza sprawami rodzinnymi brak wyraźnie wyeksponowanego problemu. A przecież nieważkość to nie błogostan. Brak ciążenia, zwłaszcza długotrwały, demoluje organizm: od wypłukiwania wapna z kości po rozregulowanie hydrauliki ciała. Wypchnięcie płynów z nóg wzwyż powoduje, że astronautki mają wielkie i sterczące biusty; za to woda w głowie przyprawia je o awarie błędnika i otumanienie (w tym przypadku zresztą tak samo jak mężczyzn).

Film koncentruje się na fazie przedstartowej; trzyosobową załogę ma wynieść rosyjski Sojuz, więc spora część akcji rozgrywa się na kosmodromie Bajkonur. Jest to pokazane metodą półdokumentalną, widzowie śledzący postępy astronautyki mają okazję – nie tak znowu częstą – świadkowania procedurom i technice, która u Rosjan nie zmieniła się bardzo od końca XX wieku.

Film Alice Wincour, zadeklarowanej feministki, upomina się o miejsce kobiet w kosmosie. Kończy go sekwencja zdjęć astronautek, które poleciały w kosmos po Tierieszkowej, w tym tych, które postradały życie w katastrofach promów Challenger i Columbia. Kilka z nich sfotografowano z dziećmi. Czy więc kosmos jest dla kobiet – wbrew opinii Lema? Niewątpliwie warunki kosmiczne dla kobiecych organizmów są trudniejsze i bardziej dolegliwe, ale czy się nam podoba czy nie, kobiety podążą w kosmos wraz ze swoimi mężczyznami, bo ich miejsce jest przy nich. 

Ze stanowiskiem tym dyskutuje film „Proxima" o przygotowaniach do planowanego przez ESA lotu na Marsa. Reżyserką jest kobieta, kobieta gra także główną rolę astronautki z Francji, poznajemy zatem kobiecy punkt widzenia na te kwestie. Jest on taki, że kobiecie kosmos należy się tak samo jak mężczyźnie, co najwyżej kosztem większych wyrzeczeń. Bo choć „kobieta potrafi", jak Hela traktorzystka nie przymierzając, to wszyscy ją uważają za astronautę drugiej kategorii. Na każdym kroku musi dowodzić, że nie jest gorsza od chłopów, więc zamiast 7g na centryfudze ordynuje 9g (dziewięciokrotne przeciążenie), a potem w hotelu wymiotuje jak kot. Nie zgadza się na żadne taryfy ulgowe, ma być ostro i na serio, kosmos nie zna się na żartach.

Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu