Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że żartobliwy ton tego felietonu nie przypadł do gustu zagorzałym zwolennikom jednego czy drugiego kandydata. Rany i siniaki są jeszcze świeże. Kampania wyborcza trwała wyjątkowo długo, pięć miesięcy i to w niezwykłych warunkach pandemii. Oczywiście, gdyby zamiast wyborów prezydenckich zarządzono referendum na temat Covid-19, zapanowałaby zgoda narodowa i wszyscy byliby przeciwko. Pandemia jednak, której psychologicznych skutków nie możemy jeszcze ocenić, polegała i polega na bezustannym bombardowaniu człowieka nie tylko wirusami, ale przede wszystkim informacjami i dezinformacjami o objawach, o stopniu zaraźliwości, o skuteczności zapobiegania i przede wszystkim o zgonach. Ludzie przestali chodzić do pracy, na piwo czy na spacer. Niektórzy odseparowali się od najbliższych, siedzieli tygodniami w tym samym mieszkaniu i oczywiście zastanawiali się, co będzie z nimi, ich pracą, wakacjami, z wizytą u dentysty, edukacją ich dzieci.