W skrócie: największe koncerny świata – w sumie około tysiąca firm – na wniosek kilku organizacji walczących z rasizmem, antysemityzmem i mową nienawiści, wycofały reklamy z Facebooka, dopóki firma nie zmieni swoich zasad funkcjonowania tak, by nie pojawiały się tam treści rasistowskie, nawoływanie do przemocy czy nienawiści. Z pozoru wyglądało to pięknie, kto chciałby stawać w obronie rasizmu czy nienawiści. Kłopot w tym, że sprawa nie jest taka prosta. Spór dotyczący mediów społecznościowych zarabiających na złych treściach i nieponoszących za to żadnej odpowiedzialności, trwa już od jakiegoś czasu. Często zarzucano np. Facebookowi, że pozwala na sponsorowanie przez sztab Donalda Trumpa jego wpisów, czyli płatne zwiększanie liczby osób, do których dotrą, mimo że czasem prezydent USA pisze nieprawdę. Pojawia się tu argument: skoro zarabiacie na tym, że politycy dezinformują społeczeństwo, robicie źle. Choć w walkę z fake newsami dotyczącymi pandemii Facebook zaangażował się od początku.