Teolożki zmieniają teologię

Feministyczne teolożki są przekonane, że tak jak teologiczne doktryny przez wieki ograniczały rozwój kobiet, tak mogą też przynieść im wyzwolenie. Chcą więc nie tylko opisywać teologię i świat, ale także je zmieniać.

Publikacja: 06.03.2020 18:00

Teolożki zmieniają teologię

Foto: Agencja Gazeta

Teolożka to takie trochę szorstko brzmiące słowo. Ale może trzeba się z nim po prostu osłuchać, żeby pokonać niechęć do twardo brzmiącej końcówki „-żka". Czy jednak – jak twierdzą niektórzy – samo użycie żeńskiej formy jest już manifestem i zapowiedzią skrajnie feministycznych poglądów? Trudno powiedzieć. Z pewnością natomiast świadome operowanie gramatyką bywa w tym przypadku informacją: uprawiam teologię jako kobieta i jest to dla mnie ważne.




Płeć ma znaczenie

Ktoś może zapytać: co to właściwie za różnica, kto zajmuje się teologią? Jednak płeć ma tu znaczenie. Trudno mówić o uprawianiu teologii bez uwzględniania doświadczenia wiary samego teologa. A to nie tylko implikuje, że teolog powinien być człowiekiem wierzącym, ale też że specyfika jego doświadczenia kształtuje teologię, jaką uprawia. Krótko mówiąc, to, co teolog pisze i mówi, jest filtrowane przez to, czym żyje i jak doświadcza Boga.

„Niegdyś twórcami teologii byli wykształceni mężczyźni, a w Kościele katolickim wykształceni mężczyźni żyjący w celibacie. Ich sposób widzenia świata kształtował teologię – potwierdza moje intuicje nestorka feministycznej teologii, siostra Elizabeth Johnson. – Są w tej teologii rzeczy zachwycające, które uwielbiam! Jednocześnie jednak inne doświadczenia Boga zostały wyrzucone poza nawias, a wiele istotnych pytań w ogóle nie pada. To jest punkt widzenia uprzywilejowanej grupy. Zupełnie inny niż ten, z którego można patrzeć i tworzyć teologię, jeśli słucha się głosów i bazuje na doświadczeniach ludzi nieuprzywilejowanych, tych, których uciszano. A czy Jezus nie wychodził właśnie do ludzi z marginesu?"

Czy zatem rozwiązaniem problemu byłoby, gdyby teologią zajmowały się kobiety? Przecież one też często nie próbują zadawać pytań z perspektywy kobiet i w interesie kobiet. I co to w ogóle znaczy „z perspektywy kobiet"? Co miałaby oznaczać teologia dotycząca „kobiecych tematów"? Jakich kobiecych? Tych stereotypowo im przypisywanych?

Przede wszystkim feministycznych teologii jest wiele, podobnie jak wiele istnieje feminizmów. Teologia feministyczna nie powstawała na bezludnej wyspie, ale zawsze w wyniku zderzenia z myślą jej współczesną i w relacji do teologii tworzonej przez mężczyzn oraz prądów feministycznych. Dlatego odzwierciedla ona ducha swoich czasów, a z biegiem lat zadaje inne pytania. Jak w feminizmie, tak i w teologii feministycznej przychodzą kolejne fale (pierwsza, druga i trzecia). Pojawiają się też różnice w podejściu do kluczowych problemów i wewnętrzne spory.

Trzeba pamiętać, że chrześcijańska teologia feministyczna ma dwie zasadnicze podstawy: wizję odkupionej ludzkości i jej relacji z Bogiem oraz dążenie do osiągnięcia pełnej równości między kobietami i mężczyznami na wszystkich poziomach społecznych. Towarzyszą jej zatem chrześcijańskie prawdy wiary, ale też diagnoza społeczna, wskazująca, że kobiety wciąż są ofiarami przemocy i dyskryminacji w większości krajów świata, co pozostaje jednym z najważniejszych nierozwiązanych globalnych problemów społecznych. Feminizm to wizja społeczeństwa, ruch dążący do jej osiągnięcia oraz metoda akademickiej analizy. Podobnie jest z teologią feministyczną, której poprzez chrześcijańską wizję królestwa Bożego przyświeca również chęć zmiany społecznej. Teologia ta jest w swych dążeniach praktyczna, a jednocześnie należy do dyscyplin akademickich. Teologia feministyczna, podobnie jak feminizm, łączy w sobie idee i działanie.

Wyzwolenie w doktrynach

Rosemary Radford Ruether, jedna z pierwszych teolożek feministycznych, mówi, że feministyczna teologia przenosi analizy feministyczne na grunt teologii, żeby zakwestionować to, co w teologii uzasadnia męską dominację i poddaństwo kobiet, choćby ekskluzywny język mówienia o Bogu czy twierdzenie, że jedynie mężczyźni mogą reprezentować Boga jako przywódcy religijni. Ale oprócz tego feministyczne teolożki i teologowie starają się zrekonstruować podstawowe pojęcia teologiczne w sposób inkluzywny i egalitarny, co czyni ich teologami, a nie jedynie krytykami teologii dominującej.

Protestancka teolożka Serene Jones, rektorka Union Theological Seminar w Nowym Jorku (dodajmy: pierwsza kobieta na tym stanowisku po stu siedemdziesięciu sześciu latach działania tej międzywyznaniowej szkoły teologicznej), twierdzi, że feministyczna teologia szczególnie interesuje się życiem, opowieściami i nadziejami kobiet oraz ich doświadczeniem opresji i wszystko to włącza do dramatu wiary chrześcijańskiej. Według Jones teologia feministyczna ma również aspekt krytyczny. To identyfikowanie miejsc stycznych między doktryną a konkretnymi działaniami chrześcijańskiej wspólnoty i stawianie pytania, czy Kościół rzeczywiście praktykuje to, co wyznaje. To również przyglądanie się doktrynie, która poprzez obrazy, koncepcje, argumenty i opowieści wpływa na wiarę chrześcijan. Wreszcie to przyglądanie się nad wyraz uważne i krytyczne, bo doktryny mają ogromny wpływ na to, jak organizowane są relacje płci.

Feministyczne teolożki są przekonane, że tak jak teologiczne doktryny ograniczały rozwój kobiet, tak mogą też przynieść im wyzwolenie. „W sercu teologii feministycznej leży przekonanie, że Bóg pragnie, by kobiety (wraz z całą ludzkością) rozkwitały – pisze Serene Jones – oraz że ludzie wiary, chrześcijanie, zostali wezwani do naśladowania woli Boga i poszukiwania warunków dla tego kobiecego rozkwitania, jednocześnie uznając ograniczenia wynikające z grzechu i potrzebę działania Ducha Świętego". Teologia feministyczna ma więc bardzo wyraźny rys praktyczny: chce nie tylko opisywać teologię i świat, ale także je zmieniać. Świetnie podsumowała to kiedyś w miesięczniku „Więź" polska teolożka Elżbieta Adamiak:

„Teologia feministyczna jest przede wszystkim reakcją na dotychczasową, androcentryczną teologię. Dalej można ją opisać jako teologię kontekstualną, wyrastającą z budzącego się niezadowolenia kobiet. Można też nazwać ją teologią kobiet – jako że kobiety po raz pierwszy w historii świadomie stają się podmiotem myślenia teologicznego. Nie chodzi tu o wszystkie kobiety, ale tylko te »rebelianckie", zauważające istniejącą dyskryminację, także w Kościele, i pragnące jej przeciwdziałać. Dlatego jej przedstawicielki mimo wielu sprzeciwów trwają przy nazwie »feministyczna«, bo wyraża ona ich krytycyzm wobec panujących w społeczeństwie i kulturze wartości. W pewnym sensie jest to też teologia o kobietach, jej przedmiotem są doświadczenia tych właśnie »rebelianckich« kobiet. Najpełniejszy jednak wyraz istoty uprawianej przez nie teologii widzą w ujęciu jej jako feministycznej teologii wyzwolenia".

Studia pod okiem księży

Zajęcia z religii w naszym college'u są najgłupszymi i najgorzej prowadzonymi ze wszystkich, które prowadzimy – pisała siostra Madeleva Wolff, szefująca Saint Mary's College w Notre Dame. – Nie ma szkół wyższych, w których mogłybyśmy przygotować młode nauczycielki teologii na takim poziomie, jakiego sięga ich wykształcenie z innych przedmiotów". I dodawała, że przez to religia jest najnudniejszym ze wszystkich przedmiotów. Faktycznie, na początku lat czterdziestych w całych Stanach Zjednoczonych nie było ani jednej instytucji, w której kobieta świecka lub zakonnica mogłaby zdobyć wykształcenie teologiczne. Sama Madeleva zrobiła w 1925 roku doktorat z biologii na uniwersytecie w Berkeley jako pierwsza w historii zakonnica. Widząc mizerię teologicznej edukacji w Saint Mary's College, którym kierowała, latem 1943 roku zorganizowała sześciotygodniowy letni kurs teologii. Bez czesnego, ale też bez akademickich stopni. Uczestniczki studiowały Biblię i teologię pod okiem trzech księży. Przełożonej udało się skompletować bibliotekę, zebrać grupę profesorów i uzyskać zgodę z Watykanu. Trzy lata później w Saint Mary's College otworzyła Graduate School of Theology – pierwsze w Stanach Zjednoczonych studia magisterskie z teologii katolickiej, na które przyjmowano świeckich, w tym kobiety. Dwa lata później powstały tam również studia licencjackie z teologii.

Historia ta pokazuje, że jeszcze niedawno kobiety były zupełnie wykluczone z tworzenia akademickiej teologii. Oczywiście z historii Kościoła znamy pojedyncze przypadki katolickich intelektualistek, które mimo wszystko teologią się zajmowały. Niemniej jednak formalną edukację teologiczną kobiety zaczęły zdobywać późno, a jeszcze dłużej zajęło im pojawienie się na wydziałach teologii i w seminariach w roli profesorek. Proces ten, przebiegający w różnym tempie, trwa do dziś. Jedną z pionierek kobiecej teologii była Mary Daly.

Mary Daly to jedna z najbardziej rozpoznawalnych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych postaci katolickiej teologii feministycznej. Pierwszy doktorat – z filozofii – zrobiła właśnie w Saint Mary's College w Indianie, kolejne dwa – z teologii i filozofii – w szwajcarskim Fryburgu. To w Europie obserwowała sobór (i zauważyła, że brakuje na nim kobiet) i czytała „Drugą płeć" Simone de Beauvoir. To do tej książki w oczywisty sposób nawiązała w swojej pierwszej publikacji, zatytułowanej „The Church and the Second Sex" (Kościół i druga płeć). Po powrocie do Stanów Zjednoczonych zaczęła wykładać w Boston College, w czasie gdy studiować tam mogli wciąż tylko mężczyźni. Zaraz potem, z powodu kontrowersji wokół książki, została zwolniona. A następnie przywrócona do pracy wskutek sprzeciwu studentów (dwa i pół tysiąca studentów podpisało petycję z protestem). Gdy w 1975 roku jezuicka uczelnia odmówiła jej profesury, na kampusie protestowały feministki. Historia powtórzyła się jeszcze raz, w 1998 roku, pod koniec kariery Daly. Student niewpuszczony przez nią na zajęcia – bo od 1973 roku część zajęć prowadziła jedynie dla kobiet, uważając, że tylko wtedy możliwa jest komfortowa rozmowa na niektóre tematy – oskarżył uczelnię o dyskryminację. W ramach ugody Daly przeszła na emeryturę. W tym czasie dokonała się jednak jej wielka przemiana, powodowana rosnącą frustracją związaną z Kościołem i zinstytucjonalizowaną religią. Z pierwszej katolickiej teolożki Mary Daly stała się pierwszą teolożką postchrześcijańską. Stopniowo też jej głos stawał się coraz trudniejszy w odbiorze, a książki napisane nowym, feministycznym językiem – zawiłe.

Publikując swoją pierwszą książkę, wierzyła w możliwość przemiany Kościoła. Wkrótce jednak jej stanowisko się zradykalizowało. Już napisane w latach siedemdziesiątych „Beyond God the Father" (Poza Bogiem Ojcem) i „Gyn/Ecology" (Gin/ekologia) kształtowały zarówno chrześcijańskie teolożki, jak i radykalne świeckie feministki. W „Beyond God the Father" Daly protestuje przeciwko metodologii, która stała się bogiem teologów i filozofów, a która zamyka możliwość dyskutowania nad pewnymi pytaniami. Tłumaczyła: „Metoda wyzwolenia wymaga kastracji języka i wyobrażeń, które odzwierciedlają i podtrzymują struktury seksistowskiego świata. Kastracji rozumianej jako odcinanie fallocentrycznego systemu wartości narzuconego przez patriarchat, zarówno w jego subtelnych, jak i tych wyraźniejszych manifestacjach". Daly zwraca uwagę, że obecnie nie tylko kobiety są pozbawione władzy, ale dotyczy to także tych mężczyzn, którzy są „nisko w systemie": czarnych, niewykształconych, pochodzących z krajów Trzeciego Świata. „Teraz ci eunuchowie powstają, by wykastrować nie ludzi, ale kastrujący system – tego wielkiego Boga Ojca nas wszystkich, który folguje bezmyślnie i powszechnie polityce gwałtu" – pisała we wstępie do swojej książki. I dodawała: „Kobiety nie tylko przemyśliwują filozofię i teologię, ale uczestniczą w nowym stworzeniu. Ten proces zakłada piękne i samoaktualizujące się gniew, miłość i nadzieję".

Tradycje do zakwestionowania

W latach sześćdziesiątych nie byłam sobie w stanie wyobrazić, że zostanę teolożką feministyczną" – wspominała po latach Elisabeth Schüssler Fiorenza. W 1972 roku brała udział w warsztatach zatytułowanych „Women Doing Theology" (Kobiety uprawiają teologię), które zgromadziły w Grailville w Ohio siedemdziesiąt kobiet z różnych chrześcijańskich i żydowskich denominacji. Spotkanie przygotowały katolicka organizacja kobieca Grail oraz National Council of Churches (Krajowa Rada Kościołów). Do dziś uważane jest ono za moment założycielski amerykańskiej teologii feministycznej. Elisabeth Schüssler Fiorenza opowiadała później, że było to doświadczenie wyzwolenia kobiet w obszarze, który jej najbardziej dotyczył – w teologii. Spotkanie kobiet mówiących, że uprawiają teologię, wciąż było w tamtych czasach czymś nieoczywistym. To pomogło jej zrozumieć siebie jako teolożkę. Choć była pierwszą kobietą, która studiowała teologię, nigdy nie myślała o sobie jako o kimś teologię „robiącym" i kształtującym. Wcześniej zajmowała się nią, by przekazywać myśli „ojców" – takich okołosoborowych myślicieli jak Karl Rahner, Yves Marie Joseph Congar, Hans Küng czy Johann Baptist Metz – ale nigdy nie spodziewała się, że może zacząć uprawiać teologię, która skupi się przede wszystkim na kobietach i ich doświadczeniu.

Kiedy Schüssler Fiorenza zajęła się teologią feministyczną, zaczęła przekonywać, że nie można być ślepo posłusznym dawnym tekstom i tradycjom. Proponowała zastosowanie narzędzi „feministycznej hermeneutyki podejrzeń". Zakładając, że Bogu chodzi o zbawienie wszystkich, zaproponowała sposób lektury Biblii, historii Kościoła i źródeł teologicznych, według którego „tam, gdzie mowa o ucisku i dyskryminacji kobiet, nie ma miejsca na objawione, zbawiające słowo Boga". Postanowiła też zrekonstruować historię biblijną jako historię kobiet i tym samym wydobyć biblijne bohaterki z cienia męskich postaci.

Po latach badań Schüssler Fiorenza ukuła neologizm „kyriarchat" (od greckiego kyrios, czyli pan). W książce „In Memory of Her: A Feminist Theological Reconstruction of Christian Origins" (Na jej pamiątkę: Feministyczna rekonstrukcja teologiczna początków chrześcijaństwa) stwierdzała, że to nie patriarchat, ale właśnie kyriarchat jest zasadniczym problemem. To system opresyjny ze względu na płeć, lecz także etniczne pochodzenie, zamożność, poziom edukacji oraz klasę społeczną. Zamiast kierować ostrze krytyki przeciw męskiej dominacji, możemy się przyjrzeć sobie, temu, jakie w tym systemie zajmujemy miejsce i czy przypadkiem nie zniewalamy innych. Każda jednostka może bowiem być podporządkowana w jednych, a uprzywilejowana w innych relacjach i kontekstach. Koniec z dobrym samopoczuciem. Biografia Schüssler Fiorenzy sama w sobie stała się sporym kawałkiem historii teologii feministycznej.

Teolożką tego samego pokolenia jest Rosemary Radford Ruether, która próbowała ująć teologię feministyczną w sposób systematyczny: określić jej metodologię, źródła i zasady. W swojej książce z 1983 roku, zatytułowanej „Sexism and God-talk: Toward a Feminist Theology", Ruether stosuje podobną hermeneutyczną zasadę. „To, co uderza w ludzką godność kobiet lub jej zaprzecza, nie odzwierciedla tego, co Boże, nie jest wyrazem autentycznej relacji do Boga, nie pokazuje też autentycznej natury rzeczy ani nie jest przesłaniem czy dziełem autentycznego Odkupiciela lub autentycznej wspólnoty odkupienia". Twierdzenie, że mężczyźni bardziej niż kobiety zostali stworzeni na podobieństwo Boga, nazywa idolatrią. Pisząc o Bogu, Ruether stosuje grę słów, łączącą słowa Bóg i Bogini w jedno neutralne słowo „God/ess". Początkowo badaczka była bardzo zaangażowana w ruch na rzecz praw obywatelskich i z niego zrodziło się jej zainteresowanie teologią wyzwolenia. Ale że ta była ślepa na kwestie kobiece, Ruether szukała odpowiedzi na nurtujące ją problemy już nie tylko w religioznawstwie, ale także w feminizmie. 

Fragment książki Zuzanny Radzik „Kościół kobiet", która ukazała się nakładem krakowskiego Wydawnictwa WAM. Tytuł i śródtytuły od redakcji

Plus Minus
Co można wyczytać z priorytetów prezydencji przygotowanych przez polski rząd? Niewiele
Plus Minus
Po co organizowane są plebiscyty na słowo roku? I jakie słowa wygrywały w innych krajach
Plus Minus
Gianfranco Rosi. Artysta, który wciąż ma nadzieję
Plus Minus
„Rozmowy o ludziach i pisaniu”. Dojmujące milczenie telefonu w domu
Plus Minus
„Trojka” Izabeli Morskiej. Tożsamość i groza w cieniu Rosji